Wypaleni...
Treść
Młodzież Górnika nie chce brać na swoje barki ciężaru odpowiedzialności za wynik
Seria Górnika Brzeszcze 5 spotkań bez porażki (3 zwycięstwa i 2 remisy) w IV małopolskiej odeszła już w zapomnienie. Zespół nieuchronnie dryfuje do "okręgówki". Po porażce 0-2 (0-0) w Niepołomicach, z miejscową Puszczą, podopieczni Wiesława Liszki znowu są blisko dna. Mają tylko punkt przewagi nad ostatnią w tabeli Skawinką.
Szkoleniowiec Górnika liczył w Niepołomicach na punkt. Miał nadzieję, że jego zespołowi, schowanemu za podwójną gardą, wyjdzie jakaś kontra. - Konsekwencji wystarczyło nam na 70 minut - mówi trener Górnika Wiesław Liszka. - Pierwszą bramkę straciliśmy po błędzie Tyrybona, który nie pokrył Kmaka. Druga była jeszcze bardziej kuriozalna; Klakla dał sobie odebrać piłkę na środku boiska, potem nie popisali się Adamczyk z Tyrybonem i Surzyn musiał wyjąć piłkę z siatki. Odnoszę wrażenie, że młodzież jest już wypalona. Dopóki szanse na utrzymanie były iluzoryczne, grali bez obciążeń. Kiedy jednak otworzyła się przed nami realna szansa zachowania ligowego bytu, okazało się, że to ją przerosło. Teraz młodzież najzwyczajniej nie chce brać na swoje barki odpowiedzialności za wynik. Najchętniej wszyscy zeszliby z boiska. Niestety, nasze możliwości kadrowe są takie, że grać muszą. Adamczyk w Niepołomicach cały czas prosił o zmianę. Chrapek zgłosił skręcenie stawu skokowego i tylko dlatego zastąpił go Sadowski. Ten młodzieniec to jednak dopiero melodia przyszłości. Chrapkowi ostatnio nic nie idzie, bo zrobiło się wokół niego wiele szumu, więc rywale uważnie go kryją - podkreśla trener Liszka.
Słabiej spisuje się Łukasz Bartuś, ale ten zawodnik i tak gra na własną odpowiedzialność. - Lider naszego zespołu musi poddać się zabiegowi usunięcia odprysku kości. Wydaje mi się, że lepiej byłoby, gdyby zrobił to teraz. Zdaję sobie sprawę z tego, że wtedy będziemy mieli dziurę w środku pola, ale zdrowie jest najważniejsze. W razie niepowodzeń kibice i tak nie docenią jego wysiłku. Przed następnym meczem, z Orłem Piaski Wielkie, nasza sytuacja kadrowa zapowiada się tragicznie - kończy Wiesław Liszka.
Autor: WJ