Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wspólny sukces

Treść

Rozmowa z Janem Bronisławem Kryjakiem, prezesem Zarządu, Dyrektorem Generalnym Grupy Kęty SA

Jan Bronisław Kryjak pracuje w Kętach od 1977 roku. Tu przeszedł wszystkie stopnie kariery. Jest autorem programu restrukturyzacji, który całkowicie odmienił firmę. W ciągu dziewięciu lat kierowania zakładem udało mu się stworzyć z lokalnej firmy grupę kapitałową, do której należy dziś 10 spółek tworzących największy holding aluminiowy w Polsce. Jako szef firmy, sięgnął po najwyższe laury. Dwukrotnie zdobył tytuł Menedżera Roku (1995, 1999), Złotą Statuetkę Lidera Polskiego Biznesu oraz pięć diamentów do niej, za utrzymywanie przez firmę wysokiej pozycji rynkowej. W ubiegłym roku Kęty otrzymały prestiżową nagrodę Byka i Niedźwiedzia w kategorii spółek giełdowych o najwyższych standardach corporate governance, zajęły także drugie miejsce w konkursie Giełdowa Spółka Roku -2002.

- Z Kętami jest Pan związany zawodowo od 26 lat. W firmie tej przeszedł Pan wszystkie szczeble kariery. Czym dla Pana jest tegoroczny jubileusz 50-lecia Grupy Kęty?

- Chociaż dziś mieszkam w Bielsku-Białej, to z pewnością emocjonalnie jestem związany z Kętami. Była to moja pierwsza firma na drodze kariery zawodowej, mam nadzieję, że będzie też ostatnią, w której pracuję. Całe moje życie zawodowe związane jest z tym zakładem i z tym środowiskiem.

- Został pan szefem ZML "Kęty" w 1993 roku, w bardzo trudnym dla firmy momencie.

- Owszem. Wydawało się wówczas, że nic się tutaj nie da zrobić, wiele osób było przekonanych, że problemy będą narastać. Jednak udało się zrestrukturyzować zakład, zmienić mentalności pracowników i sposób zarządzania. Dziś jesteśmy nowoczesną spółką, działającą tak, jak najlepsze koncerny europejskie.

Jutrzejszy festyn organizowany na stadionie Hejnału z okazji jubileuszu 50-lecia to święto tych wszystkich ludzi, którzy przyczynili się do powstania tego zakładu i jego sukcesu. Nie patrzymy tylko na ostatnie 10 lat, kiedy firma umocniła swoją pozycję i zbudowała grupę kapitałową. Chcemy uszanować i podkreślić rolę ludzi, którzy budowali ten zakład, pracowali w nim w różnych okresach jego historii i przyczynili się do obecnego sukcesu.

- W ubiegłym roku przyjęliście do pracy pięćdziesiąt osób, w tym roku - kolejnych sto. W obecnej sytuacji, kiedy większość zakładów zwalnia pracowników, to bardzo ważne dla lokalnego rynku pracy.

- Przyjmowanie pracowników to jedna z tych decyzji, które przyniosły mi najwięcej satysfakcji. Kiedy jako prezes rozpoczynałem głęboką restrukturyzacji zakładu, wprawdzie nie było zwolnień, ale wiele osób trzeba było przesunąć na inne stanowiska, a niektórych wysłać na emerytury. Moim marzeniem było doczekać chwili, kiedy rozpoczniemy przyjmowanie ludzi. I to się stało. Jestem przekonany, że będą kolejne przyjęcia.

- Większość dotychczas przyjętych to dzieci byłych lub obecnych pracowników. Skąd taka decyzja?

- Firma funkcjonuje od 1953 roku. Dla pracowników czasy były różne, często bardzo trudne. Zdarzało się, że niektórzy pracowali w niej za niewielkie pieniądze, po 12-14 godzin dziennie. Stąd uznałem, że jest to jakaś forma rekompensaty dla tych pracowników, którzy poświęcili często zdrowie po to, żeby zbudować ten zakład. Oczywiście nie wystarczyło być tylko dzieckiem pracownika, żeby dostać etat. Trzeba było spełnić także inne kryteria, np. dla wielu przeszkodą okazał się wymóg średniego wykształcenia. Część kandydatów skończyła tylko szkołę zawodową. Oni, niestety, nie mają szans na pracę u nas - mimo że ich rodzice tu pracowali.

- Kiedy został Pan prezesem, firma zaczęła mocno inwestować w pracowników - i czyni to nieustannie. Warto?

- Korzystamy z doradców, którzy przepracowali w największych światowych koncernach po 30-40 lat. Zależy nam na tym, żeby nasza kadra miała taką wiedzę, jak ich koledzy na Zachodzie. Efektem tych działań jest posiadanie przez Grupę Kęty kompetentnej kadry menedżerskiej oraz wysoko wykwalifikowanych pracowników, którzy potrafią wykonać najtrudniejsze zadania. Zaś wyniki pracy służb handlowych pokazują, że nawet w trudnych warunkach recesji, ogromnej konkurencji, możliwe jest zwiększanie zamówień i pozyskiwanie nowych kontrahentów.

- Rok ubiegły upłynął w gospodarce światowej pod znakiem recesji. Kętom udało się wypracować aż 47 mln zł zysku. Po raz pierwszy akcjonariusze otrzymali dywidendę. Co złożyło się na ten niewątpliwy sukces?

- Jestem przekonany, że zaważyła na tym decyzja z 2000 roku: wtedy zaczęliśmy obserwować początek recesji w Stanach Zjednoczonych. Zarząd uznał, że recesja może potrwać dłużej i dotyczyć również rynków europejskich. Rozpoczęliśmy przygotowania do tej sytuacji poprzez zdecydowaną obniżkę kosztów. Dziś produkujemy wyroby wysokiej jakości, ale po niższych cenach niż firmy z Zachodu. Jeszcze 6 lat temu, np. na rynku niemieckim było bardzo trudno sprzedać produkty, bo tamtejsi odbiorcy preferowali swoich, niemieckich producentów. W recesji, kiedy firmy zaczęły dokładnie liczyć koszty, musiały się otworzyć na innych dostawców. Grupa Kęty wykorzystała ten moment.

- Recesja sprzyja mocnym.

- Tak. Można powiedzieć, że recesja nam pomogła, ale tylko dlatego, że byliśmy do niej dobrze przygotowani. Nie wierzę, żeby komukolwiek, w innej sytuacji, recesja mogła pomóc. Jest wręcz odwrotnie. Firmy źle przygotowane przeżywają dziś olbrzymie kłopoty - nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie.

- W ciągu 7 lat zainwestowaliście w nowe zakłady i technologie prawie 120 mln euro. W jakim kierunku teraz chcecie działać?

- Jesteśmy zainteresowani rozwijaniem naszych trzech podstawowych biznesów: opakowań giętkich, profili aluminiowych oraz architektonicznych systemów aluminiowych dla budownictwa. Chcemy teraz dołożyć do tego jeszcze czwarty biznes, też związany z aluminium. Nad tym obecnie pracujemy. Przygotowujemy się również do inwestycji kapitałowych, czyli do przejmowania firm. Jesteśmy liderem w naszej branży w Polsce. Chcemy, co jest zapisane w strategii firmy, być liderem w Europie Środkowo-Wschodniej. Zatem musimy zwiększyć swoje aktywa poprzez zakupy kolejnych firm nie tylko w Polsce, ale także w Europie Środkowej. I takie działania podejmujemy.

- Dziękuję za rozmowę.

Alicja Bartuś



Autor: WJ

Tagi: zml kęty kety kryjak