Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W poszukiwaniu sensu życia

Treść

Rozmowa z ks. Manfredem Deselaersem, który od sześciu lat pracuje w Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu.

- Trudno jest sensownie ułożyć sobie życie bez odpowiedzi na podstawowe pytanie: o jego sens. Czy jest rodzaj prawdy obiektywnej, która pozwala wyznaczyć drogę każdego człowieka?

- Jestem przekonany, że każdy człowiek ma wpisaną prawdę do swojego serca. Ta prawda, o którą chodzi w wierze chrześcijańskiej, jest prawdą Stworzyciela. Jest prawdą, która ma nam wyjaśnić, o co chodzi w życiu. Narzędziem do szukania prawdy jest sumienie. Ono zaś kształtuje się w spotkaniu z drugim człowiekiem. Jeżeli człowiek zaczyna się zamykać przed innymi, to zamyka się przed miłością, przed dialogiem.

- Podstawą zrozumienia racji drugiego człowieka jest rozmowa. A także wiara, że tego drugiego człowieka też stworzył Bóg i też go kocha, mimo że ja tego człowieka często mogę nie rozumieć. Zatem to prowadzi do stwierdzenia, że sens życia realizuje się na płaszczyźnie miłości.

- Często czułem to na pogrzebach. To, co po człowieku pozostaje, to jest przede wszystkim jego miłość. Jeżeli mało kochał, to jest biedny. Miłość ma bowiem sama w sobie wymiar wieczny. Niejednokrotnie czujemy, że nasi bliscy już nie żyją na tej ziemi, a jednak ich miłość nam dalej towarzyszy.

- W szukaniu prawdy trzeba się kierować sumieniem, w myśl zasady "niech mowa wasza będzie tak-tak, nie-nie". Niestety, w praktyce rzeczywistość często nie wydaje się czarno-biała, jest raczej - szara. Co robić, żeby nie popełniać błędów?

- Punktem wyjścia jest prostota serca. Oczywiście życie jest skomplikowane. Człowiek mając wiele złych doświadczeń może stracić czasem nadzieję. Dlatego tak ważne jest, żeby zawsze ufał, że Bóg go kocha. Miał przekonanie, że dobro w życiu jest mocniejsze niż zło.

- A co z odwagą przy głoszeniu prawdy. Wielu z nas ucieka, boi się walczyć o swoją prawdę, a nawet wybiera prawdę innych. To jest bowiem wygodne: nie narażać się, nic nie mówić, mieć święty spokój. Czy taka ucieczka jest dobra?

- Nie zawsze wszystko można powiedzieć. Wierność prawdzie polega na tym, żeby starać się szukać najlepszej drogi, która służy tej prawdzie.

- Co zatem z samą prawdą?

- Ja mam swoją prawdę, inni mają swoją. I żeby znaleźć tę najlepszą, trzeba słuchać. Za mało jest słuchania: na czym polega prawda drugiej strony, a nawet za mało jest słuchania prawdy Boga. Każdy walczy o swoją prawdę. A tu trzeba szkolić sumienie w szczerości. To jest podstawową sprawą. Z tym się łączy godność człowieka. Walcząc o prawdę, powinniśmy mieć świadomość, że nie chodzi o moją prawdę, ale o wspólną prawdę.

- Ludzie w pogoni codziennego życia nie skupiają się na celu ostatecznym życia. Gonią za sławą, pieniędzmi, karierą. Często dopiero wtedy, gdy są bliscy śmierci, inne rzeczy nabierają wartości...

- Tu, w Oświęcimiu, w cieniu KL Auschwitz, to jest bardzo ważne spostrzeżenie. Dlaczego pamiętamy ofiary? One, materialnie rzecz ujmując, traciły wszystko, ale są dla nas często wzorem, bo wybrały życie w miłości i wierności wobec innych. Symbolem stał się św. Maksymilian, ale on nie był sam, jedyny. On pokazał, do czego każdy człowiek jest powołany. To jest inny sposób bogactwa. To jest bogactwo, którego "rdza nie może zniszczyć".

- Człowiek wierzący powinien z ufnością podchodzić do śmierci, bo jest to zapowiedź życia wiecznego. A jednak ludzie boją się śmierci. Starają się ją oddalić, nie myśląc o niej. Jak pogodzić wiarę w Chrystusa i jego zmartwychwstanie ze strachem przed śmiercią?

- Im więcej miłujemy, kochamy, tym mniej się boimy śmierci, ponieważ sama miłość jest poniekąd szkołą śmierci. Jeżeli naprawdę kogoś kocham, to potrafię oddać mu coś ze swojego życia. Mimo że rezygnuję z części swoich planów, to odczuwam radość. Jeżeli śmierć się zbliża, to ufam, że tam, po drugiej stronie, ktoś na mnie czeka. Mniej jest problemu ze śmiercią po życiu wypełnionym miłością. Natomiast problem pojawia się np. gdy nagle dopada nas ciężka choroba. Wtedy uświadamiamy sobie, ilu rzeczy nie zdążyliśmy jeszcze zrobić i człowiek zaczyna czuć, że nie żył miłością. Wtedy pomaga tylko wiara w miłosierdzie. Strach przed śmiercią to często ucieczka przed prawdą, przed tym, że nie żyliśmy zgodnie z naszym sumieniem.

- Nierzadko śmierć jest trudniejsza dla tych, którzy pozostają, niż dla tych, co odchodzą. Ci bowiem cierpią, nie chcą pogodzić się z tym, co się stało. Mają wręcz swoiste pretensje do Boga, że zabierał ich bliskich. Ludzie bowiem budowali wspólne życie, a tu nagle wszystko się wali. Jak pogodzić się z odejściem bliskiej osoby?

- W pewnym sensie nie można dyskutować z Bogiem. Z drugiej strony - jeżeli człowiek krzyczy: "Boże czemuś mi to zrobił!" to wcale nie musi to oznaczać końca miłości do Boga.

- Słowa Chrystusa: "Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił", ta tzw. ciemna chwila wiary, świadczą o tym, że nie można przejść przez ową ciemną noc bez buntu, bez krzyku...

- Jeżeli więc, człowiek po trudnych doświadczeniach ma żal, nie rozumie tego co się stało, ma prawo krzyczeć. Taki bunt jest częścią drogi każdego z nas w dojściu do prawdy, do zrozumienia sensu życia.

RozmawiaŁa: Alicja Bartuś



Autor: WJ

Tagi: życie sens