Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W Parafialnym Klubie Pomocy Koleżeńskiej - Praca

Treść

- Te spotkania pomagają nam poczuć, że nie jesteśmy pozostawieni samym sobie, można podzielić się kłopotami i dowiedzieć czegoś nowego - mówią uczestnicy czwartkowych zebrań w Klubie Pomocy Koleżeńskiej - Praca "Promyk Nadziei" przy oświęcimskiej parafii p. w. św. Maksymiliana Kolbe.

Na ostatnie spotkanie przyszło kilkanaście osób. Pracowali kiedyś jako np. nauczyciel, elektryk, przedszkolanka, sprzedawczyni, ogrodnik. Teraz chwytają się dorywczych zajęć, żeby jakoś utrzymać rodziny, ale nie mogą znaleźć stałej pracy. Nie przychodzi już tylko Monika, która była na kilku pierwszych spotkaniach. Tak intensywnie szukała pracy, że wreszcie ją znalazła - od niedawna pracuje na etacie w sklepie. Trochę spóźnia się inna z członkiń Klubu, bo później kończy pracę w kiosku. Ale to zajęcie to praca "na czarno". Jeden z mężczyzn tłumaczy: - Albo się bawimy w wysyłanie setek cv, albo łapiemy, co nam w ręce wpadnie. Dziś nikt już się nie pyta, czy robota jest legalna, tylko czy w ogóle jest.

Na spotkania starają się zaprosić ludzi, którzy mogą im w jakikolwiek sposób pomóc. Byli już ludzie z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, doradcy zawodowi i prawnicy z Powiatowego Urzędu Pracy, członkowie zaprzyjaźnionego Klubu Pracy z Libiąża.

Na ostatnim spotkaniu rozwiązywali testy, które dwie ze współorganizatorek Klubu przywiozły ze szkolenia w Centrum Kształcenia i Dialogu "Theotokos" w Gliwicach, odbywającego się w ramach Akademii Edukacji Obywatelskiej. Testy mają pomóc określić typ charakteru człowieka. - Pozwolą odkryć, do czego się nadajemy i uświadomić sobie swój własny potencjał - wyjaśnia Paweł Węglarz, współorganizator Klubu.

Bezrobotni mają także swoją "gazetkę". Tworzą ją razem, bo za "zadanie domowe" mają wyszukiwać w różnych czasopismach tylko pozytywnych i przydatnych informacji. - Chcemy zmusić ludzi, by inaczej czytali gazety, w których najczęściej roi się od horrorów - mówi Jola Krysztofiak, jedna ze współorganizatorek, która potem te wycinki zbiera, wykleja na dwóch stronach kartki A-4, kseruje i na kolejnym spotkaniu wręcza wszystkim uczestnikom.

W gazetce można znaleźć np. informacje o sposobach oszczędzania, o "mowie ciała", o tzw. komunikacji niewerbalnej. Są anegdoty, aforyzmy. I jakby na potwierdzenie złotej myśli z ostatniego numeru "Promyka": "Myśl, że twoja własna egzystencja, twoje zdrowie i zdolności otrzymałeś w prezencie, przywiedzie cię do tego, że i ty kiedyś bez odpłaty coś dla innych uczynisz" - do salki, w której odbywają się zajęcia Klubu, wszedł podczas ostatniego spotkania pan Kazio. Zawołał dwóch mężczyzn, którzy za chwilę wnieśli podarowany przez niego worek jabłek. A to nie jedyny przykład. Pani Stenia Bzibziak kupiła nowiutkie firanki do salki, ciasto przyjechało z Piekarni M. i K. Byrtków z Grodźca, a materiały biurowe podarowali Urząd Miasta i Starostwo Powiatowe. Grupą opiekuje się dobrowolnie ks. Piotr Homel, który zawsze powie coś krzepiącego i pomodli się z członkami Klubu. Za salkę w parafii św. Maksymiliana też przecież nie muszą płacić.

- Tu jest taka przyjazna i koleżeńska atmosfera. To nie to samo, co "sztywne" urzędy pracy - mówi Mirka Dembinny, jedna ze współorganizatorek Klubu. - Teraz tylko przydałoby się, żeby zaproszenie do nas przyjęli pracodawcy...



Autor: WJ

Tagi: praca