W klasie B: MKP Unia Oświęcim
Treść
Po roku przerwy największym sukcesem oświęcimskiej piłki było reaktywowanie seniorskiej drużyny pod szyldem MOSiR, która na półmetku rozgrywek jest liderem klasy B. Przypomnijmy, że po spadku Unii z IV ligi, jej zawodników przejęła Iskra Brzezinka, która pod szyldem Iskry Unii występowała w wadowickiej "okręgówce".
- Trochę obawialiśmy się inauguracji rozgrywek, bo skład naszego zespołu tworzą przede wszystkim juniorzy, którzy pół roku wcześniej grali w lidze wojewódzkiej. Wspomogli nas także piłkarze, którzy jakiś czas mieli rozbrat z futbolem - mówi trener Henryk Snadny.
Oświęcimianie do każdego meczu podchodzili z pełnym zaangażowaniem. - Widać jednak, że dla wielu piłkarzy ogranych już w elitarnej lidze juniorów, wejście w seniorski futbol, nawet w B-klasowym wydaniu, stanowi poważny problem. Załobodzy, Oleksy czy Płonka stali się przeciętnymi zawodnikami. Ten ostatni nie strzelił jesienią ani jednej bramki. Tylko Kirejczyk potrafił odnaleźć się w nowym środowisku - uważa trener Snadny.
Właśnie słaba skuteczność jest grzechem głównym Unii. - To jest chyba choroba całej polskiej piłki - śmieje się trener Snadny. - Wróćmy jednak do naszych spraw. Po raz pierwszy boleśnie odczuliśmy ją w meczu z Podolszem. Cóż z tego, że rywale nie przekroczyli linii środkowej boiska, skoro skończyło się bezbramkowym remisem - przypomina trener Snadny. - Potem mieliśmy wpadkę 1-5 w Bobrku. Do dzisiaj nie mogę sobie jej darować - podkreśla szkoleniowiec.
Jednak po tej wpadce oświęcimianom udało się utrzymać fotel lidera. Stracili go dopiero po drugiej porażce, jakiej doznali na własnym boisku z rezerwami Chełmka (1-2). - To kolejne spotkanie przegrane na własne życzenie. Po nim spadliśmy nawet na 5. miejsce, ale powoli odzyskiwaliśmy utraconą pozycję. Dla mniej najlepszą pozycją wyjściową przed rundą jesienną byłoby 2-3 miejsce z 1-2 punktową stratą do lidera. Zawsze lepiej jest atakować niż przystępować do rozgrywek w roli faworyta. Wtedy na mecz przeciwko nam wszystkie drużyny z małych miejscowości za punkt honoru stawiają sobie wygraną z Unią. Skoro jednak los przydzielił nam tytuł mistrza jesieni, to może uda nam się dotrwać na szczycie tabeli do końca rozgrywek - ma nadzieję trener Snadny.
Oświęcimianie stracili jeszcze dwa punkty, remisując w Brzeszczach z rezerwami Górnika 2-2. Wynik tego spotkania został jednak zweryfikowany jako walkower 3-0 na korzyść Unii, bowiem w Górniku II w polu wystąpił bramkarz Jacek Kotajny, który dzień wcześniej rozegrał całe spotkanie w IV lidze. W rezerwach w całym spotkaniu mógłby wystąpić jedynie między słupkami. - Zdobyliśmy komplet punktów przez niedopatrzenie gospodarzy. Nie zamierzamy jednak z tego powodu rozpaczać - uważa trener Snadny.
Oświęcimski szkoleniowiec chciałby najzdolniejszym juniorom dać szasnę w B-klasie, ale zabraniają tego przepisy. - Nie mogę tego do końca zrozumieć. Przecież jesteśmy jednym klubem. Nie chciałbym, żeby powtórzyła się historia z ich starszymi kolegami, ale jestem bezradny. Na koniec chciałbym jeszcze podziękować za troskliwą opiekę medyczną dr Romanowi Gabrysiowi - kończy trener Snadny.
(zab)
W ocenie trenera
Bramkarze - Mieliśmy tylko Piotrka Hryncyszyna, który mimo braków treningowych, bo pracuje w firmie ochroniarskiej, prezentował stabilną formę. Miał parę wpadek, ale nie miały one większej konsekwencji dla zespołu. Grzegorz Zguda pokazał się tylko w meczu w Brzeszczach.
Obrona: W 13 meczach straciła 11 goli. Wynik jest niezły, ale mógłby być jeszcze lepszy, gdyby nie porażka 1-5 w Bobrku.
Pomoc: Wypadła słabiej niż obrona. Tutaj była największa rotacja zawodników. Często grali w niej nominalni napastnicy, ale ten fakt nie może być usprawiedliwieniem.
Atak: Nasz dorobek to 34 gole. Dużo? Mogę śmiało powiedzieć, że wykorzystaliśmy zaledwie jedną trzecią stworzonych sytuacji.
Autor: WJ
Tagi: piłka nożna pilka nozna