Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Unia Oświęcim w małopolskiej lidze juniorów

Treść

W światku sportowym o zawodnikach, którzy zbytnio uwierzyli we własne możliwości, mówi się, że uderzyła im do głowy "woda sodowa". Z takim zjawiskiem mamy chyba do czynienia w przypadku oświęcimskich juniorów, którzy przegrali na własnym stadionie z Glinikiem Gorlice 0-2 (0-0).

- Dziękujemy za gościnę. Przyjechaliśmy do Oświęcimia bez 7 podstawowych zawodników, a bez najmniejszych kłopotów zgarnęliśmy pełną pulę. Jeszcze raz serdecznie dziękujemy - tymi słowami szkoleniowiec gości wraził szczęście ze zwycięstwa.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale jesienią to Unia gładko wygrała w Gorlicach 2-0. Na dodatek w zaległej kolejce oświęcimianie po bardzo dobrej grze wygrali 1-0 ze swoją imienniczką w Tarnowie, byli więc na fali wznoszącej.

Tymczasem oczy garstki kibiców, która przyszła obejrzeć mecz, były po prostu zmęczone. Oświęcimianie zagrali bez pomysłu, dając się zepchnąć do defensywny. Gorliczanie z łatwością wygrywali pojedynki jeden na jeden. Fakt, byli lepiej zbudowani fizycznie, ale w takim razie gdzie podział się duch walki? Gdyby na przerwę miejscowi schodzili z bagażem trzech straconych goli, nie powinni mieć o to większych zastrzeżeń. - Tak słabego meczu nie rozegraliśmy jeszcze od początku naszej przygody w "emką", a bawimy się w niej już drugi sezon - mówi trener Unii Henryk Snadny. - To, co zyskaliśmy w Tarnowie, straciliśmy u siebie z Glinikiem. Szkoda, bo można było odskoczyć daleko od strefy spadkowej. Przed Gorlicami mieliśmy 10 "oczek" przewagi nad zespołem otwierającym strefę spadkową. Uczulałem chłopców, by z tego powodu nie spoczywali na laurach. Przecież rok temu też mieliśmy w pewnym momencie 9 punktów przewagi nad strefą spadkową, a potem musieliśmy drżeć o ligowy byt do ostatniego spotkania. Trzeba się trzymać w czubie, bo pod koniec sezonu "krakowska spółdzielnia" nie będzie przegrywać meczów - przestrzega szkoleniowiec.

Oświęcimianie mają korzystny układ gier, bo na własnym stadionie podejmują Garbarnię, Tarnovię czy Jordanów, a więc zespoły broniące się przed spadkiem. - Po meczu z Glinikiem już nie wiem, czy własne boisko jest naszym atutem - zastanawia się Snadny. - W każdym razie z żadnym zespołem z dołu tabeli nie możemy sobie pozwolić na porażkę. Chłopcy muszą jednak trochę wydorośleć. Nie może być tak, jak po wygranej w Tarnowie, że następnego dnia na treningu wszyscy beztrosko podchodzą do ćwiczeń. Mam nadzieję, że stan upojenia własnymi możliwościami przejdzie im do następnego spotkania, które przyjdzie nam zagrać w sobotę w Olkuszu - kończy trener Snadny.



Autor: WJ

Tagi: piłka nożna pilka nozna