Unia - Cracovia 4:2
Treść
Unia nie potrafiła wykorzystać podwójnej przewagi, a także kilku sytuacji sam na sam. Miała za to Mariusza Puzia, który strzelił trzy bramki. - Przegraliśmy przez proste błędy - narzekał trener "Pasów" Rudolf Rohaczek. - W następnym meczu musimy grać cierpliwie od pierwszej do ostatniej minuty.
Mistrzowie Polski zaczęli przebojowo. Na początku meczu wypracowali sobie dwie sytuacje sam na sam, ale Rafał Radziszewski wygrał zarówno z Wojciechem Wojtarowiczem (4. min), jak i z Michaiłem Kliminem (7.).
Sensacyjna była druga tercja. "Pasy" wykorzystały okres gry w przewadze (w boksie kar za zahaczanie znalazł się Jarosław Kłys): po szybkim rozegraniu krążka Pavel Urban wypalił bez przyjęcia spod niebieskiej linii i Tomasz Jaworski nie miał szans. Później przewaga rozeźlonej Unii była miażdżąca, ale krakowianie dobrze się bronili. Nawet wtedy, gdy przez ostatnie dwie minuty II tercji oświęcimianie atakowali w pięciu na trzech (po faulu Pawła Kozendry i złej zmianie Cracovii, której konsekwencją była kara za nadmierną liczbę graczy na lodzie).
- Pięciu na trzech powinno się rozegrać do pustej bramki - tłumaczył w przerwie II trener Unii Stanisław Małkow. - Spokojnie, Cracovia nie wytrzyma tempa - uspokajał kibiców Unii siedzących na loży VIP. Małkow miał nosa.
Na początku III tercji Adrian Chabior stracił krążek przy wyprowadzaniu go z tercji. Wykorzystał to Waldemar Klisiak, który wypuścił do boju Puzia. - Podjechałem do koła wznowień i wypaliłem z klepki. Krążek odbił się od poprzeczki i wpadł do bramki - opowiada zadowolony "Puzon", który starym zwyczajem na czas play-offów nie goli się. - W pierwszych dwóch tercjach za dużo strzelaliśmy w prawy róg i Radziszewski wszystko łapał do raka. Zapomnieliśmy, że on jest leworęczny i trzeba mu strzelać na drugą stronę. Zwróciłem na to uwagę chłopakom w szatni.
Po stracie gola goście odkryli się, chcieli się szybko zrewanżować. Piotr Sarnik pechowo trafił w kija obrońcy. To zapoczątkowało kontrę Unii, po której w sytuacji sam na sam drugą bramkę strzelił Klimin. 29 sekund później "Puzon" dobił krążek do pustej bramki, po tym jak obroną "Pasów" wstrząsnął Waldemar Klisiak.
Choć kibice z Oświęcimia skandowali już "Mistrz, mistrz Oświęcim!", podopieczni Rohaczka nie powiedzieli ostatniego słowa. Wykorzystali podwójne osłabienie Unii (Klisiak za kłucie kijem dostał karę meczu, a za moment do boksu kar trafił Mariusz Dulęba). Marian Csorich podjechał pod bramkę, zasymulował strzał, po czym podał do Damiana Słabonia, a ten łatwo trafił do pustej bramki. 90 sekund później wyrównać mógł ponownie Słaboń. Zamiast tego na sekundę przed końcem meczu, gdy Radziszewski zjechał do boksu, czwartego gola dla Unii strzelił Puzio.
- Szkoda, bo powinniśmy wygrać ten mecz 1:0. Unia miała przewagę optyczną, ale w wypracowanych sytuacjach była równowaga - żałował obrońca Cracovii Pavel Urban.
Kolejny mecz - 1 marca w Krakowie.
Autor: WJ