Uczyć romskie dzieci
Treść
- Będziemy zajmować się wyrównywaniem barier edukacyjnych i pomocą materialną dla rodzin romskich - zapowiada Zbigniew Jarosz, kierownik Wydziału Edukacji, Kultury, Zdrowia i Spraw Społecznych Urzędu Gminy w Kętach. Programem ma być objętych szacunkowo 90 Romów z gminy, podczas gdy obecnie uczęszcza do szkół ok. 15 romskich dzieci.
Gmina wysłała już dwa wnioski o pomoc z programu rządowego "Na rzecz społeczności romskiej w Polsce", który składa się z ośmiu części. W jednej z nich - edukacja - chcą właśnie wziąć udział Kęty. - Poziom edukacji w tej społeczności jest bardzo niski - mówi kierownik Jarosz. - Romskie dzieci nie uczęszczają do przedszkoli, bo rodziców na to nie stać. A jeśli chodzą do szkoły, to frekwencja jest bardzo niska. Z powodów kulturowych dziewczynki kończą edukację na góra 15. roku życia, bo wtedy właśnie wychodzą już za mąż i kształcenie się nie interesuje ich. Większość dzieci kończy naukę na poziomie III, IV czy V klasy podstawowej.
Chodzi o to, by zdobyć pieniądze na tzw. nauczycieli wspomagających, którzy w klasach integracyjnych będą zajmować się tą problematyką. Mają też otaczać opieką romskie dzieci przy odrabianiu lekcji i utrzymywać kontakt z ich rodzinami. Program ma być realizowany w czterech placówkach gminy: Szkołach Podstawowych nr 1 i 3 oraz Gimnazjach nr 1 i 3. - Potrzeba będzie 114 tys. zł na rok na wynagrodzenia dla 3 nauczycieli wspomagających, a także na podręczniki i literaturę - wylicza Zbigniew Jarosz.
W tej chwili - jak twierdzą urzędnicy i nauczyciele - obowiązek szkolny wśród społeczności romskiej jest bardzo trudno egzekwowalny. - Mimo interwencji ze strony dyrekcji szkół, dzieci nie chodzą do szkoły, upomnienia pisemne nie skutkują. Kary administracyjne są także nieskuteczne, bo rodziny są najczęściej w trudnej sytuacji materialnej. Poza tym, dzieci często wędrują wraz z rodzicami w celach zarobkowych poza granice gminy, województwa, a nawet kraju i nikogo o tym nie informują - twierdzi kierownik Jarosz. - Dlatego wśród obowiązków pedagoga szkolnego będzie stały kontakt z rodzinami romskimi.
- Problem polega na tym, że Romowie chcą się uczyć, jeśli coś za to dostaną - dodaje Mirosława Kadłubicka, dyrektor Gimnazjum nr 1 w Kętach. - Na przykład, gdy postraszymy, że jeśli dziecko nie będzie chodziło do szkoły, to rodzina nie dostanie zasiłku. Zauważyliśmy też, że bardziej udaje się docierać do chłopców niż do dziewcząt romskich.
Są też pozytywne przykłady. - Niektóre rodziny Romów widzą przyszłość w edukacji. Był taki przypadek, gdy dziewczynka zdobyła u nas świadectwo ukończenia szkoły podstawowej z wyróżnieniem, a dziś kończy studia - opowiada kierownik Jarosz.
Urzędnicy myślą także o zatrudnieniu do projektu romskich asystentów nauczycieli wspomagających. - Bo oni słuchają siebie, więc będą słuchać "swojego" asystenta - tłumaczy Zbigniew Jarosz. - Poza tym, w pierwszych klasach często największe trudności polegają na tym, że dzieci romskie nie potrafią posługiwać się językiem polskim. Trzeba im poświęcać szczególnie dużo czasu - dodaje dyrektor Kadłubicka.
W dalszej kolejności urzędnicy będą chcieli się zająć pomocą materialną dla romskich dzieci - zakupem podręczników, ćwiczeń, przyborów czy ich dożywianiem.
- Spośród ośmiu części programu wybraliśmy tę najbardziej neutralną, czyli edukację, by nie stwarzać sytuacji konfliktowych i nie powodować zadrażnień wśród innych mieszkańców gminy - wyjaśnia Roman Olejarz, burmistrz gminy Kęty. - Gdybyśmy chcieli objąć ich jakąś specjalną pomocą materialną, inni mogliby mieć do nas pretensje, że im też się ciężko żyje, a my pomagamy akurat Romom.
Autor: WJ
Tagi: romowie