Tomasz Wołkowicz odrabia stracony czas
Treść
- Takie bramki zdobywa się raz lub dwa razy w karierze - powiedział o swoim niecodziennym golu w meczu Interligi z węgierskim DAC Dunajvaros Tomasz Wołkowicz.
Napastnik drugiej formacji Dworów Unii przyznał, że uderzając z okolic linii czerwonej miał zamiar po prostu wstrzelić krążek do tercji, a nie zdobyć gola, co nie zmienia faktu, że każda bramka cieszy. Ta poza tym na pewno długo pozostanie w pamięci.
Falstart
W sumie w barwach Dworów Unii zaliczył dotąd 6 trafień. Pewnie byłoby ich więcej, gdyby nie kontuzja, która wykluczyła go aż z 10 spotkań ligowych.
Zaczęło się od mocnego stłuczenia podczas meczu sparingowego z GKS Tychy przed sezonem. Mimo bólu próbował dalej grać, ale w pewnym momencie było to już niemożliwe. Po spotkaniu pucharowym z Orlikiem Opole miał zablokowane kolano. - Krwiak ułożył się pod mięśniem i można go było usunąć jedynie operacyjnie. W efekcie sposób straciłem początek ligi. Szkoda, bo w sparingach grało mi się bardzo dobrze. Do gry wróciłem właściwie z marszu, bo już po dwóch treningach na lodzie zagrałem w meczu ligowym. Spotkań mamy dużo więc dosyć szybko złapałem meczowy rytm i gra mi się coraz lepiej - mówi hokeista.
Z trójką Czechów w swojej formacji rozumie się bez większych problemów. - Rzimsky już kilka lat gra w Polsce, a Javin bardzo szybko uczy się po polsku, więc nie ma żadnych kłopotów. Jasne, że nie można mówić o grze na pamięć, ale na lodzie rozumiemy się coraz lepiej. Czas w każdym razie pracuje na naszą korzyść - mówi zawodnik, który przed tym sezonem trafił do Oświęcimia z GKS Katowice.
Janowski rodowód
Jest jednak wychowankiem Naprzodu Janów. Do pierwszego zespołu wchodził w wieku 17 lat, ale było to już w okresie, gdy klub z Janowa chylił się ku upadkowi. Potem była SMS a następnie GKS Katowice.
W Katowicach występował przez 5 sezonów. W tym czasie śląski klub trzykrotnie sięgnął po wicemistrzostwo Polski. - Można powiedzieć, że pierwsze z nich było niespodzianką. Rok później podczas dramatycznych finałów z Dworami Unią byliśmy bardzo bliscy "złota". W sumie wygraliśmy rundę zasadniczą, a potem już w finale tylko dwa mecze przegraliśmy w regulaminowym czasie gry. W pozostałych dwóch zabrakło nam szczęścia, bo tak chyba można powiedzieć o przegranych po rzutach karnych. Taka dramaturgia powinna towarzyszyć wszystkim finałom, a pewnością hokej jako dyscyplina by na tym skorzystał. W ubiegłym sezonie zagraliśmy ambicjonalnie, zdobyliśmy ten tytuł dla nas, bo działacze w GKS na pewno na niego nie zasłużyli. Pod względem finansowym i organizacyjnym staliśmy równie nisko jak na przykład Zagłębie - podkreśla hokeista.
Nowe wyzwanie
Przejście do Dworów to dla Wołkowicza nowe wyzwanie. Po pierwsze jest szansa na pierwszy tytuł mistrzowski. Do tego dochodzą występy w Pucharze Kontynentalnym i Interlidze. - W półfinale nie jesteśmy bez szans, jeśli zagramy w sposób zdyscyplinowany pod względem taktycznym. Przeglądałem składy naszych rywali. Zarówno Norwegowie, Francuzi, jak i Duńczycy, chociaż reprezentacja tych ostatnich utrzymała się w grupie A, są w naszym zasięgu - uważa Tomasz Wołkowicz.
Na temat swojej gry w reprezentacji narodowej nie chce za dużo mówić. Często był powoływany na zgrupowania kadry i turnieje, ale okazji do występu w MŚ nie miał. - Oczywiście nie rezygnuję, może zostanę dostrzeżony w Dworach Unii - ma nadzieję oświęcimski napastnik.
Autor: WJ
Tagi: hokej