Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szkoleniowiec Iskry Brzezinka ma szczęśliwą rękę do adeptów pięściarstwa

Treść

Szatnia w Tychach podczas młodzieżowych mistrzostw Polski w boksie. Jeden z najlepszych bokserów w historii polskiego boksu, mistrz świata, a obecnie szkoleniowiec Henryk Średnicki zachęca swojego podopiecznego do odważniejszej walki. - Ja rywali dosłownie wyrzucałem z ringu - mówi znakomity pięściarz. W tym momencie za plecami słyszy. - Nie wszystkich Heniu, zdaje się, ze mną się to nie udało - to trener Iskry Jan Sibik postanowił w żartach sprostować wielkiego rywala z ringu.

Hala w Poznaniu po zakończeniu decydującego meczu o tytule drużynowego mistrza Polski w boksie PAB WAH Poznań z Hetmanem Białystok. W rozradowanej zdobyciem tytułu ekipie poznańskiej cieszy się dwóch ludzi z Iskry Brzezinki Łukasz Wawrzyczek, który miał udział w zdobyciu przez Poznań złotego medalu MP oraz jego trener. - Pan Janek przyjechał w garniturze, jakby przeczuwał, że będzie feta. Nie sekundował mi w narożniku, ale z trybun słyszałem każdą jego podpowiedź - mówi Wawrzyczek.

Walczył z najlepszymi

- Walczyłem z najlepszymi na świecie, chociaż nigdy nie wystąpiłem w żadnej dużej imprezie - mówi trener pięściarzy Iskry Brzezinka Jan Sibik. - Miałem jednak to szczęście, że wówczas Polska była światową potęgą w boksie, szczególnie najlżejszych wagach. Oczywiście poziom boksu był zdecydowanie wyższy, a najlepszy dowód, że wielu świetnych bokserów nie walczyło nawet w ekstraklasie. Taki na przykład Henryk Średnicki był w GKS Katowice, który rywalizował z Górnikiem Libiąż o II ligę. Wtedy właśnie miałem okazję skrzyżować z nim rękawice. W ringu stawałem też naprzeciwko 7-krotnego mistrza Polski Ryszarda Czerwińskiego ze Stali Stocznia, Ryszarda Chrzanowskiego z Broni Rasdom czy Włodka Michalika z RKS Częstochowa. To były czasy, kiedy kluby sięgały po mistrzów z najwyższej półki, aby zdobyć awans.

Jan Sibik bronił w tym okresie właśnie barw Górnika Libiąż, ale jest wychowankiem filii libiąskiego klubu, która działała w Sokole Chrzanów. - To był niezapomniany okres nie tylko kariery bokser. Trafiłem na wspaniałego szkoleniowca, jakim był Józef "Tatko" Romanow. Pseudonim "Tatko" wziął się z jego ojcowskiego podejścia do zawodników. Potrafił długo tłumaczyć, wyjaśniać, ale kiedy zaszła potrzeba był surowy. Poza tym był świetnym psychologiem, zaraz po przyjściu na trening wiedział, co kogo trapi. Do każdego podchodził indywidualnie i nie narzucał stylu. Starał się przede wszystkim wykorzystać predyspozycje zawodników i pod tym kątem uczył ich stylu walki. Dzisiaj są to także dla mnie wskazówki w pracy szkoleniowej - podkreśla Jan Sibik.

Trudny wybór

Dzisiejszy szkoleniowiec Iskry nieoczekiwanie wcześnie, bo w wieku 23 lat zakończył uprawianie boksu. Górnik Libiąż wywalczył awans do II ligi, ale różne układy poza ringiem sprawiły, że w tym najlepszym okresie mocna sekcja się rozsypała. Władze związkowe twierdziły, że Libiąż nie ma hali i zaplecza. Sędziowie podobno narzekali, że muszą mieszkać w hotelu robotniczym, gdzie po 15. ciężko było spokojnie przespać noc. - To był tylko pretekst, bo Jastrzębie też walczyło w tamtym okresie w cechowni. Wielka szkoda, że wtedy nie wykorzystano w Libiążu szansy na stworzenie silnej sekcji. Było ogromne zainteresowanie, cechownia pękała dosłownie w szwach, a gry ludzie wracali z meczów, to ulice zalewał tłum, jak podczas procesji Bożego Ciała - przypomina trener Iskry.

W efekcie kopalnia przestała być zainteresowana wspieraniem boksu. 6 zawodników, w tym Sibik zaprotestowało i postanowiło zawiesić rękawice na kołku. Zaczęli pracować na dole. - Trener Romanow często twierdził, że mogłem poświęcić się pięściarstwu i nie mógł mi darować decyzji o wycofaniu się. Stałem jednak wówczas przed trudnym wyborem. Ożeniłem się, urodziła się córka, dostałem mieszkanie. Mimo wszystko ryzykowne byłoby szukać szczęścia na ringach gdzieś w Polsce - tłumaczy Jan Sibik.

Ciągnie wilka do lasu

Boks jest taką dyscypliną, z którą ciężko całkowicie zerwać. Tak też było w przypadku Sibika, który wspólnie z innymi byłymi bokserami Górnika reaktywował w 1997 roku sekcję bokserską w Janinie. Najpierw był w zarządzie, a następnie po przejściu na emeryturę zajął się szkoleniem młodzieży. Okazało się, że ma bardzo szczęśliwą rękę do adeptów pięściarstwa.

Spod jego ręki wyszli medaliści MP w ostatnich latach w różnych kategoriach wiekowych: Grzelakowski, Kikla, Środa, Krzykała, a ostatnio właśnie Wawrzyczek, Różyński i Wątroba.

Wszystko wskazuje, że będą następni. W "piętnastce" młodych bokserów Iskry trener Sibik widzi utalentowanych chłopców. Jak dowodzi wspomniana lista medalistów czy chociażby ostatnie sukcesy Wawrzyczka i Wątroby można mu wierzyć na słowo.



Autor: WJ

Tagi: boks