Szanujmy się
Treść
Dwory Unia II - SMS II PZHL Sosnowiec 6-7 (4-4, 2-3, 0-0)
0-1 Maciejko - Pasiut - Biały (1.45); 0-2 Biały (5.26); 0-3 Smyczyński - Bomba (6.19); 0-4 Bomba - Żurek - Ziętara (10.26); 1-4 Radwan - Ziober (10.50); 2-4 Radwan - Ziober (14.00); 3-4 Krompiec - Ziober - Modrzejewski (16.02); 4-4 - Pidło - S. Kowalówka - Mentel (18.29); 4-5 Kozłowski - Płoński (27.10); 5-5 Radwan - Ziober - Krompiec (28.01); 5-6 Pasiut - Biały (33.15); 6-6 Radwan - Ziober (33.33); 6-7 Pasiut (35.26). Sędziował Przemysław Kępa z Nowego Targu. Widzów: ok. 200.
Dwory II: Szałaśny - A. Kowalówka, Połącarz; Kwiatek. S. Kowalówka, Modrzejewski - Górka, Madeja, Radwan, Krompiec, Żak - Obstarczyk, Bernaś; Bisaga, Boba, Bucki, Mentel, Pidło, Bolek, Ziober.
SMS II: Meza - Pawlak, Kotlarz, Salamon, Gryc, Smyczyński - R. Noworyta, Płoński; Gruszka, Bomba, Żurek - Wajda, Landowski - Biały, Grobarczyk, Maciejko - Peksa, Pyzowski; Ziętara, Pasiut, Kozłowski.
Oglądając takie mecze, jak rewanż rezerw Dworów z SMS II Sosnowiec, nie można uciec od pytania, po co funkcjonuje w Oświęcimiu zaplecze hokejowej ekstraklasy. Ano chyba po to, by dostarczyć do "jedynki" materiał tylko do oszlifowania. Tymczasem po meczu ze "szkółką" należałoby rozpędzić całe towarzystwo. Na przeciąganie tej komedii nie miał ochoty Szałaśny. Było kilka sekund do końcowej syreny i krążek wychodził na uwolnienie. Gdyby przeszedł poza linię bramkową, gra zostałaby wycofana do tercji obronnej SMS. Przez kilka sekund można z hokeju wiele zwojować. Chyba nikt w Unii nie miał ochoty na dalszą grę, dlatego bramkarz nie pozwolił krążkowi wyjść poza linię bramkową. Dźwięk syreny i zawodnicy uciekali do szatni.
Siła Unii opierała się jedynie na Radwanie. Strach pomyśleć, co byłoby, gdyby jego zabrakło. Przecież nie zawsze rezerwy będą mogły liczyć na posiłki z "jedynki". Dwory to marka, którą wypada szanować.
Oświęcimianie rozpoczęli rekreacyjnie, szybko dając sobie strzelić cztery gole. Mozolnie jednak odrobili stratę. Do remisu doprowadził Pidło, który kilka sekund wcześniej przegrał pojedynek z bramkarzem. Na 8 sek. przed końcem po raz pierwszy na prowadzenie gospodarzy mógł wyprowadzić Krompiec, lecz minimalnie chybił.
W drugiej tercji oba zespoły poszły na wymianę ciosów. W 43 sek. pierwszą szarżą popisał się Radwan, ale trafił w bramkarza. Goście odpowiedzieli podobną sytuacją Białego, którego przestraszył Pidło, rzucając się ofiarnie pod nogi, więc strzał sosnowiczanina był lekki i nie sprawił Szałaśnemu problemu.
Jednak oświęcimski bramkarz nie miał najlepszego dnia. W 28 min Płoński lekkim strzałem po lodzie zdobył gola na 4-5. Jednak 58 sek. później kibice byli świadkami akcji meczu; Radwan z Zioberem i Krompcem tak "rozklepali" defensywę miejscowych, iż ta nie wiedziała, co się wokół niej dzieje. Strzał tego pierwszego był już tylko formalnością. Jedna akcja to za mało, nawet na "szkółkę", by myśleć o odniesieniu zwycięstwa. Skoro na lodzie rządził przypadek, miejscowym ani razu w tym meczu nie udało się wyjść na prowadzenie.
W ostatniej odsłonie było kilka okazji na szukanie punktu. Rozpoczął Radwan, lecz tym razem przegrał pojedynek z bramkarzem (42 min). Potem temu samemu zawodnikowi nie udało się trafić do siatki po dograniu Modrzejewskiego (48 min). Pechowym strzelcem okazał się także Kwiatek (57 min). W końcu na "solówkę" zdecydował się Bernaś; minął kilku rywali, lecz przed strzałem został powalony na lód, więc kompromitacja miejscowych stała się faktem.
Autor: WJ