Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sławomir Wieloch: "Stanąłem na nogi"

Treść

Sławomir Wieloch zawsze witany jest w Oświęcimiu z sympatią. Kibice doskonale pamiętają, ile były napastnik Dworów Unii zrobił dla tego klubu. W tym sezonie doświadczony hokeista gra w barwach Orlika Opole, i jak sam mówi, czuje się tam bardzo dobrze.

- W Opolu panuje atmosfera, jak w Oświęcimiu w 1991 roku, gdy trafiłem do Unii. Jest dużo spontaniczności, każdy wygrany mecz cieszy, a jednocześnie nikt nie stawia wygórowanych żądań. Ma się poczucie, że tworzy się coś nowego - mówi hokeista.

Hokej podbił Opole. Na mecze, niezależnie od klasy rywala przychodzi średnio 1200-1500 ludzi. Atmosfera jest znakomita. Przez całe 60 minut trwa doping, powstał fan klub, który wspiera zespół w chwilach zwycięstw, jak i porażek. - Po wygranej ze Stoczniowcem Gdańsk 5-4 poczułem się tak, jakby sięgnął po mistrzostwo Polski. Na trybunach kibice urządzili wielką fetę. To było coś wspaniałego. Osobiście też miałem wielką satysfakcję, bo hokej znaczy dla mnie bardzo dużo i po prostu ciągle sprawia mi radość, a takie chwile, jak po tamtym spotkaniu są oczywiście szczególne - twierdzi hokeista, który jeszcze nie tak dawno był na drugim biegunie.

Tylko sam wie, ile wysiłku i zdrowia kosztowała go gra w Zagłębiu Sosnowiec. Z trudem wracał do domu, zmagając się z dolegliwościami. Różne myśli kołatały mu się wówczas po głowie, zaczął nawet zastanawiać się, czy nie będzie zmuszony dać sobie spokój z hokejem. W tych trudnych chwilach na duchu podtrzymywała go żona Kinga. Wspólnie z 3,5-letnią córeczką Wictorią są jego najwierniejszymi kibicami także w Opolu. - Wielkie wsparcie okazał mi także prezes Dworów Unii Kazimierz Woźnicki. To dzięki niemu stanąłem dosłownie i w przenośni na nogach. Bez jego pomocy trudno byłoby myśleć o dalszej grze - podkreśla były zawodnik oświęcimskiego klubu. - Potem dobrym pomysłem było przejście do Orlika. Atmosfera w tym klubie także zrobiła swoje. Wprawdzie mam już trochę lat i spory bagaż doświadczeń, ale tutaj poczułem się znów jak za młodych lat.

34-letni hokeista zdaje sobie sprawę, że na nim i Adamie Golińskim, dwóch rutyniarzach ciąży, szczególny ciężar odpowiedzialności. Zespół mu zaufał, jest kapitanem, podobnie zresztą, jak i kibice, ze strony których spotyka się z wieloma oznakami sympatii.

Orlik, jak na beniaminka radzi sobie bardzo dobrze. W Opolu twierdzą, że nie spodziewali się tak udanych występów, a podobno nie jest to ostatnie słowo ze strony opolskiego zespołu i samego Wielocha. W tej chwili jest on najskuteczniejszym zawodnikiem Orlika i ma nadzieję, że do końca sezonu poprawi jeszcze swój dorobek.

- Cel główny jest ten sam, czyli utrzymanie w ekstraklasie. To co wywalczymy więcej, będzie naszym sukcesem. Podobno, jeśli uda się zachować miejsce wśród najlepszych, to Orlik może liczyć na silne wsparcie z zewnątrz. Na ile są to obiecanki, trudno powiedzieć. Obecnie, jak wszystkie kluby w Polsce, Orlik boryka się z różnymi problemami natury organizacyjnej czy finansowej. Z tego co widzę, działacze starają się robić wszystko, aby im podołać - dodaje zawodnik.

Bardzo ważne mecze czekają Orlika w styczniu, gdy będzie podejmował u siebie Nestę Toruń, GKS Katowice oraz grają z KTH Krynica. Od tych spotkań będzie dużo zależało.

Póki co hokeista z rodziną jedzie na wigilię do swojej rodziny w Jastrzębiu, a I dzień świąt chce spędzić w Oświęcimiu, u rodziców Kingi. W sobotę ma być już z powrotem w Opolu, bo trenerzy zarządzili tuż po świętach trening.



Autor: WJ

Tagi: hokej unia dwory dwory-unia unia-dwory wieloch