Przez kieszeń do głowy
Treść
Trener Dworów Unii Oświęcim chce oduczyć zawodników "szukania" kar na lodzie
Trener hokejowych mistrzów Polski Dworów Unii Oświęcim Karel Suchanek wychodzi naprzeciw zaostrzonym przepisom i w tym roku sam zamierza egzekwować od zawodników dyscyplinę na lodzie. Jak? Oczywiście poprzez kieszeń.
Najwyraźniej oświęcimianie wyciągają wnioski z poprzednich lat, kiedy łapali bezmyślne kary. Przed dwoma laty nikt w klubie nie potrafił przywołać do porządku Miroslava Czihala, który niemal w każdym meczu łapał karę techniczną za nadmiernie wygiętą łopatkę kija. Napisano o niej tak wiele, że ludziom na co dzień nie interesującym się hokejem na lodzie Oświęcim nie kojarzył się z mistrzostwem Polski, tylko z kijem Czihala.
Tego zawodnika w Dworach już nie ma, ale stare nawyki do "szukania" kar na lodzie pozostały. - Przede wszystkim musimy powstrzymać u zawodników tendencję do wykłócania się z arbitrami. Do takich wniosków doszliśmy po meczach towarzyskich na Węgrzech, kiedy łapaliśmy mnóstwo kar na własne życzenie. Z prezesem Woźnickim musimy ustalić taryfikator kar finansowych za nieodpowiedzialne zachowanie się na lodzie. Kara mniejsza jest nieodzownym elementem meczu hokejowego, ale trzeba ją ograniczyć do minimum. Musimy wpoić pewne nawyki zawodnikom przed meczami na arenie międzynarodowej w Pucharze Kontynentalnym i Interlidze - mówi trener Suchanek. - Nie wiem, o czym hokeiści co chwilę dyskutowali na Węgrzech z sędziami, skoro wieczorem przy kolacji mieli kłopoty z porozumieniem się z kelnerem - dodaje Suchanek.
Inna sprawa, że na Węgrzech sędziowanie było stronnicze. - Leszek Laszkiewicz za przejechanie blisko obok arbitra dostał karę 10 minut za niesportowe zachowanie, co było dla nas niezrozumiałe. Oczywiście za coś takiego nie będziemy karać. Ale wizyta na Węgrzech czegoś nas nauczyła. Nie mogą jednak mieć miejsca takie sytuacje, jak ta w Tychach, kiedy Mariusz Jakubik wyskakuje z boksu rezerwowych, żeby włączyć się do bójki. Oczywiście zamiar miał szlachetny, bo chciał obronić młodszego zawodnika, ale gdyby coś takiego w zdarzyło mu się w lidze, sędzia nie byłby pobłażliwy. My zresztą, jako kierownictwo drużyny też. Zbyt długo prosiliśmy zawodników i to nie przynosiło żadnych efektów. Być może poprzez kieszeń dotrzemy do ich głów - kończy trener Suchanek.
Autor: WJ