Projektanci się skarżą...
Treść
Opieszałość w podejmowaniu decyzji, nadinterpretacja prawa budowlanego, podważanie umiejętności projektantów - to tylko część zarzutów, jakie wobec Wydziału Architektury i Budownictwa Starostwa Powiatowego w Oświęcimiu postawiło Koło ZChN w Oświęcimiu. Starosta oświęcimski Józef Kała czeka na konkretne przykłady.
W tej sprawie Koło wystąpiło już do starosty oświęcimskiego, załączając listę zarzutów. - Zdecydowaliśmy się na zajęcie sprawą i skierowanie pisma do Starostwa Powiatowego w związku z licznymi skargami inwestorów oraz biur projektowych na opieszałość i niekompetencję pracowników tego Wydziału - twierdzi Stefan Lukesch, prezes Koła ZChN w Oświęcimiu.
Obok wymienionych, skargi te dotyczą także oceniania przez pracowników Wydziału jakości rozwiązań architektonicznych i technicznych, chociaż - w myśl prawa budowlanego - za rozwiązania odpowiada projektant, wskazują też na brak odpowiedniego wykształcenia pracowników i przedłużanie procedury wydawania decyzji na podstawie błahych powodów.
Przepisy, zgodnie z którymi urzędnik ma dwa miesiące na wydanie decyzji, a za każdy dzień zwłoki może ponieść karę w wysokości 500 zł, jest w tym przypadku martwy.
Przykładem, który - zdaniem ZChN - ilustruje funkcjonowanie Wydziału, jest uzależnienie wydania decyzji na rozciągnięcie napowietrznego przyłącza energetycznego o długości 15 metrów od słupa do istniejącego budynku od przedstawienia "wpływu eksploatacji górniczej na teren zamierzenia budowlanego", czyli wpływu na wiszący drut.
- Pragniemy również zwrócić uwagę, że pracownicy urzędu wykonują odpłatnie prace projektowe, co jest niezgodne z obowiązującym prawem - dodaje Stefan Lukesch.
Przytacza przy tym opinie projektantów, mających doświadczenia z podobnymi wydziałami na Śląsku czy w innych częściach Małopolski. Według nich, działalność WAiB w Oświęcimiu powoduje odpływ inwestorów i zniechęcanie do inwestowania w tym powiecie.
Z tymi zarzutami nie zgadza się starosta oświęcimski Józef Kała. W jego ocenie Wydział pracuje dobrze, chociaż przyznaje, że zmiana przepisów budowlanych i ich wdrażanie w życie mogło być powodem określonych problemów. - Trudno się odnieść do tych zarzutów. To są hasła, bez podania konkretów. Jeśli takie się pojawią, to sprawdzimy je i, w przypadku potwierdzenia się stawianych zastrzeżeń, wyciągnięte zostaną wnioski - twierdzi starosta Józef Kała.
Sam - jak twierdzi - także odbiera skargi, ale po sprawdzeniu okazuje się, że 90 proc. z nich jest nieuzasadnionych. - Trzeba rozróżnić przypadki, gdy wnioski składają duże biura projektowe i firmy, które powinny znać obowiązujące prawo budowlane, a w nim dokładnie określone jest, co ma być dołączone do wniosku i jakie warunki trzeba spełnić. Tutaj nie może być żadnych odstępstw. Z drugiej strony jest przeciętny obywatel, który zapłacił za projekt, a tymczasem okazuje się, że czegoś w nim brakuje. W tym przypadku pracownicy powinni wychodzić naprzeciw petentom i okazać im pomoc. Takie są zalecenia. Na pewno nie można nikogo zbywać, jeśli takie zachowania miały miejsce, to są naganne. Na pewno, jeśli otrzymamy konkretne przykłady, to zostaną one sprawdzone i będzie stosowna do okoliczności reakcja z naszej strony - twierdzi starosta.
Projektanci mają tymczasem wątpliwości, czy gdy rzeczywiście wskażą takie przypadki, to uda im się załatwić jeszcze jakiekolwiek uzgodnienia.
Autor: WJ
Tagi: budowa