Półfinał Pucharu Polski w Oświęcimskiem
Treść
LKS Bulowice - Soła Oświęcim 1-4 (1-1)
1-0 Rycharski 8, 1-1 Dziuba 32, 1-2 Tobik 53, 1-3 Gałuszka 65, 1-4 Dziuba 74. Sędziował Artur Wesołowski z Oświęcimia. Widzów 30.
Bulowice: Piotrowski (80 M. Kania) - Ryłko (46 Siwek), Janeczko, Hatala - Kajor, Rycharski, Matusiak, Sołtysek, Gibas - Kołodziej, Matyszkowicz (70 Grygierczyk).
Soła: Nowak (82 Teper) - S. Kania, Chomicz, R. Pacyga - Hałat, Szostek, Mycyk (73 Naras), Gałuszka, Król (75 Wiktorek) - Tobik (82 Orlikowski), Dziuba.
W oświęcimskim podokręgu dokończono półfinały Pucharu Polski. Tydzień wcześniej Przeciszów pokonał Harmęże 5-3.
W Bulowicach spotkali się przedstawiciele klasy A. Solarze mieli rachunek do wyrównania, bowiem kilka tygodni wcześniej przegrali tutaj mecz ligowy 0-2. - Nie chcę wracać myślami do tego spotkania, bo polegliśmy wtedy na własne życzenie, będąc zespołem klasę lepszym. Chcąc wrócić do "okręgówki" na podobne straty nie możemy sobie pozwalać - mówił przed meczem trener Soły Dariusz Kot.
Mecz rozpoczął się szczęśliwie dla miejscowych. W 8 min lewą stroną przedarł się Kołodziej, po dośrodkowaniu którego po przeciwnej stronie Król nie upilnował Rycharskiego, więc ten strzałem w przeciwny róg pokonał Nowaka.
Strata bramki podziałało na gości mobilizująco. Wraz z upływem czasu poczynali sobie coraz śmielej. W 14 min Gałuszka zagrał na lewo do Dziuby, który "zatańczył" z piłką w okolicy pola bramkowego, wycofał ją na 14 metr do Króla, lecz ten posłał futbolówkę obok bramki. Pięć minut później miejscowi odpowiedzieli akcją Kołodzieja, który prostopadłym zagraniem uruchomił Matyszkowicza, ale Nowak wyjściem na 14 metr zażegnał niebezpieczeństwo.
W 21 min z linii "szesnastki" z woleja uderzał Mycyk (zagrywał mu z prawej strony Dziuba), lecz piłka poszybowała tuż nad poprzeczką. - Trzeba było tę piłkę "zgasić" i potem strzelać. Miałeś czas! - wołał z ławki podenerwowany szkoleniowiec gości. Dwie minuty potem trenera do furii doprowadził Dziuba, zbyt długo zwlekając ze strzałem z 15 metrów.
W 25 min z prawej strony zagrywał Hałat, piłka minęła Tobika, a zamykający akcję Mycyk miał dużo czasu i swobody na oddanie celnego strzału, lecz posłał futbolówkę metr od przeciwległego słupka. Jeszcze w 27 min po uderzeniu Tobika piłka przeszła tuż obok spojenia bulowickiej bramki. W 32 min "żyleta" gości (w sile około 15 osób) miała powody do radości; Chomicz miękkim podaniem na lewej stronie uruchomił Dziubę, który po wejściu w pole karne poradził sobie z Piotrowskim, posyłając piłkę obok niego. Ta z kolei "leciała i płakała". Wydawało się, że Hatala zdoła ją zatrzymać, ale chyba sobie odpuścił i futbolówka w końcu wpadła do siatki.
W 38 min miejscowi mieli szansę na ponowne objęcie prowadzenie. Kołodziej znalazł się sam przed bramkarzem, lecz trafił w spojenie słupka z poprzeczką.
W 53 min po półgórnym uderzeniu Tobika z 18 metrów goście wyszli na prowadzenie. - Uderzenie Michała było kapitalne. Wtedy byłem pewien, że nie przegramy - mówi Dariusz Kot, trener Soły. W 65 min Gałuszka na lewej stronie zamknął akcję po zagraniu z wolnego Króla. Po jego uderzeniu piłka zatańczyła między nogami Piotrowskiego, lecz czujny sędzia liniowy Zbigniew Walus sygnalizował, że całym obwodem przekroczyła ona linię bramkową. Miejscowi nie protestowali. W 74 min po zagraniu ręką Siwka w polu karnym arbiter puścił grę, lecz szybko sprawiedliwość wymierzył Dziuba. - Dobrze, że wygraliśmy wysoko, bo mogłem wpuścić dublerów. Chciałem im dać szansę dopiero w sobotę w lidze przeciwko outsiderowi z Broszkowic. Jesteśmy na fali, dlatego finał PP chcielibyśmy zagrać przed zimą. Wiosną finał byłby pewnie przed ligą, a w niej już w 2. kolejce gramy z Przeciszowem, naszym finałowym rywalem PP i jednocześnie głównym kontrkandydatem do awansu - kończy trener Kot.
Autor: WJ
Tagi: piłka nożna pilka nozna puchar