Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polanka odskoczyła od strefy spadkowej

Treść

Dla piłkarzy Strumienia Polanki mecz przeciwko Chełmkowi był "ostatnim dzwonkiem" na odbicie się od strefy spadkowej. Podopieczni Kazimierza Orlickiego wykorzystali atut własnego boiska, zwyciężając 2-1 (1-0). W tym meczu piłkarze Chełmka czuli się oszukani. Trzech z nich w szatni nie wstydziło się łez.

- Z powodu tej wygranej nie możemy popadać w euforię - mówi trener Orlicki. - Zrobiliśmy dopiero mały krok w kierunku utrzymania. Jeśli wejdzie nam to w krew, możemy być umiarkowanymi optymistami - dodaje szkoleniowiec.

Przed meczem Orlicki martwił się trochę o grę w tyłach. - Za 4 kartkę wypadł mi Krawczyk, jednak świetnie zastąpił go Kasperczyk - podkreśla.

Więcej do powiedzenia po meczu miał trener Chełmka Stanisław Dwornik, który nie krył oburzenia pracą arbitra. - Zacznę od tego, że karny przeciwko nam został podyktowany "z powietrza" - uważa szkoleniowiec. - Skoro sędzia już zdecydował się na przyznanie go Polance, to dlaczego nie był konsekwentny i przynajmniej w jednym przypadku, z dwóch identycznych fauli gospodarzy, nie "gwizdnął" nam "jedenastki" - wścieka się Stanisław Dwornik.

Szkoleniowiec gości miał zastrzeżenia do arbitra nie tylko o podyktowanie kontrowersyjnego karnego. - Umiejętnie wybijał nas rytmu, przerywając akcje w środku pola. Każde wejście naszego zawodnika traktowane było jako faul natomiast przeciwnicy moim zawodnikom mogliby pourywać nogi. Kartkami też tylko nas "częstował". Dobrze, że mogliśmy chociaż liczyć na prawidłowe rozsądzanie autów - dodaje Dwornik. - Arbiter był do tego stopnia złośliwy, że nagle chciał usunąć z ławki, siedzących tam piłkarzy rezerwowych, którzy nie mieli kamizelek różniących się od koszulek meczowych. Znam przepisy i moi zawodnicy z pewnością ubraliby je, gdyby rozgrzewali się za bramką. Wszystko w trosce o sędziego, żeby się nie pomylił. Poza tym moich zawodników traktował jak smarkaczy. Kiedy kapitan podochodzi do niego, by wyjaśnić sporną sprawę, to powinien go wysłuchać, a nie przepędzać ich krzykiem: "Odejdź stąd, bo cię wyrzucę". W przerwie powiedziałem chłopcom, że w Polance gramy przeciwko "czternastce" rywali, więc musimy wykrzesać z siebie ostatnie rezerwy - zauważa szkoleniowiec.

Piłkarze spełnili oczekiwania trenera. - "Jechaliśmy" z Polanką przez całą drugą połowę, ale przed bramką rywali zabrakło nam szczęścia. Decydującego gola straciliśmy po błędzie bramkarza. Wydaje mi się, że łatwiej będzie nam się grało z drużynami ze środka czy górnej części tabeli. Z broniącymi się przed spadkiem niewiele wskóramy. Szkoda, że jeden człowiek potrafi wszystko zepsuć i jeszcze po meczu perfidnie mi powie, że żałuje, iż tego meczu nie wygraliśmy, bo byliśmy lepsi. Trójka moich zawodników po meczu rozpłakała się. Juniorzy nie wszystko potrafią zrozumieć - kończy Stanisław Dwornik.



Autor: WJ

Tagi: piłka nożna pilka nozna