Polanka nadal liderem oświęcimskiej klasy A
Treść
Piłkarze Polanki szybko otrząsnęli się z ostatniej porażki w Osieku. Dług spłacili z nawiązką, odprawiając Rajsko z wynikiem 5-2 (2-0). Podopieczni Henryka Majki pozostają liderem oświęcimskiej klasy A, jednak tylko dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu wyprzedzają Piotrowice.
- Muszę przyznać, że ten zespół coraz bardziej zaczyna mnie intrygować - mówi szkoleniowiec Polanki. - To nie ma znaczenia, że niemal od początku jesieni jesteśmy liderem rozgrywek. Sytuacja w tabeli jest tak spłaszczona, że mamy tylko 3 punkty przewagi nad piątą w tabeli Brzeziną Osiek. Poza tym, w końcówce cała czołówka gra ze sobą, więc teraz okaże się, ile jesteśmy warci. W najbliższej kolejce gramy z oświęcimską Sołą, ale potem czekają nas potyczki z Jawiszowicami i Piotrowicami. Będą to spotkania o wysokim stopniu ryzyka - twierdzi Henryk Majka.
Szkoleniowiec obawiał się konfrontacji z Rajskiem. - Wszystko przez to, że choroby miały wpływ na spadek frekwencji na treningach - mówi trener Majka. - Kwaczała powiedział mi, że spróbuje powalczyć, ale ciągle jest na antybiotykach. Musiałem więc założyć, że będzie osłabiony. Z kolei dla Pokrzyka było to pierwsze spotkanie po blisko miesięcznej przerwie, więc mógł mi zagrać równie dobrze 5 minut, a przy optymistycznym wariancie nawet 90 minut. Wasztyl po wizycie w Osieku był mocno poturbowany, ale na moją prośbę zdecydował się wyjść na boisko. Tak oto pełni niepokoju rozpoczęliśmy ten mecz - dodaje szkoleniowiec.
Polanka szybko objęła prowadzenia po strzale Wasztyla, któremu dogrywał Kwaczała. Jednak miejscowi tylko 120 sekund cieszyli się prowadzeniem. - Na trzy minuty przed końcem pierwszej odsłony Kwaczała strzelił trzeciego gola i w szatni uczulałem chłopców, by po przerwie grali spokojnie. Poszanowali trochę piłkę, to na pewno zdarzy się okazja, by coś dorzucić - Henryk Majka zdradza założenia taktyczne na drugą odsłonę. - Jednak kilka minut po wyjściu z szatni Pokrzyk beztrosko stracił piłkę, poszła kontra, po której goście z karnego złapali z nami kontakt. Mieli jeszcze okazję na doprowadzenie do remisu, ale udało nam się wybronić. Jednak ostatnie słowo należało do nas. Kolejne dwa gole sprowadziły ich na ziemię - kończy Henryk Majka.
Autor: WJ
Tagi: strumień