Pierwsza próba zaliczona
Treść
Mecz w Gdańsku przeciwko Stoczniowcowi jak zwykle był trudny, ale Dwory nie dały sobie zrobić krzywdy
Hokeiści Dworów Unii Oświęcim nad morzem zawsze mieli trudną przeprawę przeciwko Stoczniowcowi Gdańsk, chociaż wybierali się tam dzień przed meczem, żeby mieć czas na regenerację sił po kilkunastogodzinnej podróży. Tym razem pojechano wczesnym rankiem w dniu meczu i - jak się okazało - poszło łatwiej niż można się było spodziewać. Mistrzowie Polski pokonali gdańszczan w ich własnej hali 4-0 (1-0, 2-0, 1-0). Po łatwych zwycięstwach nad Orlikiem i GKS Katowice dla oświęcimian był to pierwszy poważniejszy sprawdzian.
Trener Stoczniowca Marian Pysz już nieraz okazał się wytrawnym strategiem. - Cóż można wymyślić odkrywczego na mistrzów Polski. Trzeba przede wszystkim zagrać agresywnie, nie dając oświęcimianom rozwinąć skrzydeł. Jeśli złapią swój rytm może być nieciekawie - mówił przed meczem gdański szkoleniowiec.
- Nie po to jechaliśmy na drugi koniec Polski, żeby przegrać mecz. Chłopcy są zmobilizowani, dlatego nie przewiduję innego rozstrzygnięcia niż nasze zwycięstwo - ripostował II trener Dworów Stanisław Małkow.
Przed meczem z Unią gdańszczanie dużo pracowali nad grą w liczebnej przewadze. Być może jednym z założeń taktycznych gospodarzy była gra na pograniczu faulu, żeby sprowokować oświęcimian do bójek. Bez nich się nie obyło, ale wtedy wynik meczu był już rozstrzygnięty. Jednak - o dziwo - miejscowi dużo lepiej prezentowali się, grając w... osłabieniu. W tym okresie wyprowadzili szybką kontrę, której bliski sfinalizowania był Łukasz Sokół. Tak było przy stanie 0-0. - Chciałbym pochwalić chłopców za konsekwencję w realizacji założeń taktycznych. Przez cały mecz kontrolowaliśmy wydarzenia na lodzie - dodał po spotkaniu Małkow.
- Deprymująco na moich chłopców podziałały okoliczności, w jakich straciliśmy drugą bramkę. Zapomnieli, że Klisiak jest na ławce kar, a ten po wyjściu z niej przejął krążek i do spółki z Filipim rozmontowali naszą defensywę. Trzeba było w I tercji strzelić przynajmniej dwie bramki, to mistrzowie Polski musieliby wylać więcej potu, żeby nas pokonać - powiedział Marian Pysz. - To była dopiero pierwsza konfrontacja z mistrzem Polski. Będziemy chcieli w rundzie zasadniczej przynajmniej raz ich pokonać. W poprzednim sezonie dopięliśmy swego, zwyciężając w jednym ze spotkań na własnym lodowisku 1-0. Być może lepiej będziemy się czuli w Oświęcimiu. Grając z kontry zawsze łatwiej pokonać "stygnącego" między słupkami bramkarza - zakończył Marian Pysz.
- Trzeba się cieszyć z tego, że w naszej drużynie nie ma słabych punktów. Bardzo dobrze układa nam się gra na cztery formacje - kończy Stanisław Małkow.
Autor: WJ