Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niespodziewana wygrana Strumienia Polanka w Marcówce

Treść

Szkoleniowiec Błyskawicy Marcówka Janusz Suwada zachodzi w głowę, co zrobić, aby jego zespół zaczął wreszcie grać na poziomie, na jaki go faktycznie stać. Próbuje różnych ustawień, ale na razie z różnym skutkiem, bowiem po dobrym meczu w Kalwarii, w minionej kolejce Błyskawica znów nie wykorzystała atutu własnego boiska, przegrywając ze Strumieniem Polanka (3-4).
Ta porażka jest tym bardziej zaskakująca, że Strumieniowi nie wiodło się zbyt dobrze w pierwszych meczach. W 7 poprzednich spotkaniach zgromadził zaledwie 4 punkty.

Szkoleniowiec gości, jednak już przed meczem miał przeczucie, że jego podopieczni przywiozą z Marcówki dobry wynik. - Na piątkowym treningu nasi piłkarze podeszli z dużą zadziornością do zajęć. Naprawdę miło było patrzeć i już wówczas powiedziałem im, że jeśli podobnie zadziornie zagrają w Marcówce, to powinniśmy przywieęć korzystny wynik. Rzeczywiście wzięli sobie do serca te słowa. Zaczęliśmy od mocnego uderzenia i kapitalnego strzału Spadka. Gdy w końcówce I połowy, strzeliliśmy rywalom drugą bramkę do szatni, wiedziałem, że będzie dobrze. Nawet, gdy rywale doprowadzili do remisu, byłem przekonany, że ten mecz możemy wygrać. W "gazie" był w tym dniu Kwaczała, który robił z obrońcami rywali co chciał, ale cały zespół zasłużył na brawa, bo zagrał dobre spotkanie. To dla nas podwójnie cenne zwycięstwo. Raz, że punktów nie mamy zbyt wiele, a po drugie na boisku w Marcówce nie jest łatwo o punkty i może po tym meczu nasi piłkarze się przełamią - powiedział trener gości Kazimierz Orlicki.

W zupełnie odmiennym nastroju był Janusz Suwada, który sądził, że po meczu z Kalwarianką, jego zespół złapał wreszcie właściwy rytm. - Niestety, w tym meczu większością naszych poczynań znów rządził przypadek, chociaż graliśmy w takim samym ustawieniu, jak w Kalwarii - ocenił trener Błyskawicy.

Gospodarze nie wykorzystali karnego (Biel), ale trener Suwada nie uważa, żeby było to decydujące, podobnie jak za porażkę nie obwinia tylko bramkarza. - Faktem jest jednak, że niepotrzebnie wychodził na 16 metr, skoro przy napastniku rywali był nasz obrońca. Paweł Porębski w ubiegłym sezonie wybronił nam kilka spotkań, ale w tych rozgrywkach prezentuje się słabiej. Wychodzi po prostu brak wspólnych treningów z drużyną - dodaje szkoleniowiec.

Jego zdaniem, cały zespół musi zmienić podejście do gry, bo inaczej może być trudno.



Autor: WJ

Tagi: piłka nożna pilka nozna strumień