Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Młodzież Górnika Brzeszcze

Treść

Niewielu dawało szanse piłkarzom Górnika na jakiekolwiek punkty w Krzeszowicach, bowiem miejscowy Świt, podobnie zresztą jak brzeszczanie, walczy o ligowy byt. Jednak trener Wiesław Liszka po rozgromieniu (4-0) Garbarni na własnym boisku, wierzył, że jego zespół siłą rozpędu jest w stanie wywalczyć punkt. Udało się, bowiem mecz zakończył się remisem 1-1 (0-1).

- Muszę przyznać, że jechaliśmy do Krzeszowic z "duszą na ramieniu - mówi trener Górnika Wiesław Liszka. - Najbardziej obawiałem się stronniczego sędziowania, tymczasem byłem mile zaskoczony pracą arbitra - przyznaje szkoleniowiec.

Górników nie załamały okoliczności straty gola. - Klakla do spółki z Tyrybonem popełnili błąd w kryciu, dając się przeciwnikowi odwrócić i ten spokojnie strzelił gola. Klaklę z powodu kontuzji musiałem zdjąć z boiska w 40 minucie, natomiast Tyrybon był "spięty" jeszcze na początku drugiej połowy, ale potem radził sobie coraz lepiej i w ogólnym bilansie wyszedł na plus - uważa Wiesław Liszka.

Być może gospodarzy uśpiła sytuacja kadrowa przyjezdnych. - Z konieczności w naszym zespole wystąpiło 6 młodzieżowców - wylicza szkoleniowiec. - Jednak miło było patrzeć, jak wznoszą się na wyżyny swoich możliwości, nie dając rywalom pograć. Bywały mecze, że w drugiej części to nam brakowało "pary", tymczasem to moi chłopcy zagonili przeciwników, którzy pod koniec stali w miejscu niczym tyczki. Okazuje się, że jeśli chłopcy mają trochę swobody, potrafią się sprzedać na boisku. Gorzej sprawa wygląda wtedy, jeśli rywal zastosuje pressing, tak, jak to było w Myśleniach, ale przecież nie zawsze gra się z czołówką tabeli - dodaje Wiesław Liszka.

Wyrównanie padło w 75 minucie. - Gola strzelił Bartuś, który po chorobie dochodzi do wysokiej formy. Już w drugim meczu z rzędu trafia do siatki. Oby tak dalej - cieszy się Liszka. - Przed meczem remis brałbym w ciemno, ale po jego zakończeniu niedosyt pozostał. Szkoda sytuacji Gnizy z 88 minuty, któremu zabrakło niewiele, by przechylić szalę na naszą korzyść. Powtarzam raz jeszcze, iż w tym meczu przecierałem oczy ze zdumienia, patrząc na poczynania naszej młodzieży. Szkoda, że prezesi nie potrafią wyegzekwować od trenerów grup młodzieżowych, by oddawali juniorów na potrzeby pierwszego zespołu. Moi koledzy po fachu zasłaniają się tym, że walczą o "emkę". Najpierw niech pomyślą o uratowaniu czwartoligowego bytu, bo to pierwszy zespół jest wizytówką miasta i każda minuta w IV lidze będzie procentować młodzieży w przyszłości, oczywiście jeśli zawodnik będzie chciał się czegoś nauczyć - złości się trener Liszka.

Przed jutrzejszym meczem szkoleniowiec będzie musiał popracować z zespołem nad stałymi fragmentami gry. - W II połowie w Krzeszowicach mieliśmy 3 rzuty wolne z 16-18 metrów i z żadnego nie potrafiliśmy zrobić użytku. Jeśli udałoby nam się wygrać dwa mecze u siebie, bo po Karpatach podejmujemy rezerwy Cracovii, dołączylibyśmy do grona ligowych średniaków. Martwi mnie to, że głębszy kryzys ma Maciej Stolarz, który potrafi przecież pociągnąć grę - kończy trener Liszka.



Autor: WJ

Tagi: piłka