Mieszanka wybuchowa
Treść
W Brzeszczach cieszą się, że mają zdolnych wychowanków. Górnikowi nie przeszkadza obecność w składzie 5 młodzieżowców natomiast dla Karpat oznaczało to utratę 4 goli
Ostatnio normą dla piłkarzy Górnika Brzeszcze jest strzelanie przeciwnikom na własnym boisku czterech bramek i nie ma dla nich różnicy, czy rywalem jest zespół ze ścisłej czołówki, jak przed tygodniem krakowska Garbarnia, czy Karpaty Siepraw, podobnie jak Górnik walczące o utrzymanie. W obu przypadkach mecze zakończyły się zwycięstwem podopiecznych Wiesława Liszki 4-0.
Piłkarze Karpat zjawili się w Brzeszczach w ostatniej chwili, kiedy sędzia wraz z drużyną gospodarzy rozpoczęli odliczanie regulaminowego kwadransa przed odgwizdaniem walkoweru. - Jechaliśmy do Brzeszcz na godz. 17, więc zameldowaliśmy się na miejscu zgodnie z regulaminem, czyli godzinę przed meczem. Nie dostaliśmy żadnej wiadomości, że początek wszystkich spotkań został przesunięty na godz. 16 - tłumaczył po meczu trener Karpat Jerzy Buś.
Ostatnio normą Górnika na własnym boisku jest strzelanie przeciwnikom 4 bramek. - Cieszą identyczne rozmiary wygranej jak z Garbarnią Kraków, bo ucinają one wszelkie spekulacje na temat naszej wygranej nad jednym z faworytów rozgrywek, a od plotek o rzekomym kupieniu przez nas meczu było bardzo głośno w całym światku piłkarskim - mówi trener brzeszczan Wiesław Liszka. - Złośliwi wyrokowali, że Garbarnia także odda punkty na Świcie Krzeszowice, a tu proszę, wygrała. W ogóle wyniki ostatniej kolejki ułożyły się pod nas i jesteśmy już na 14. miejscu, a jeśli jeszcze wygramy sobotnie spotkania z rezerwami Cracovii, to złapiemy kontakt ze środkiem tabeli. Potem będziemy się musieli go trzymać. Pokażemy tym wszystkim miejscowym niedowiarkom, którzy przekreślili nas przed rundą wiosenną, że jeszcze nie wszystko stracone - dodaje trener Liszka.
W pierwszej połowie brzeszczanie atakowali, ale ich akcjom brakowało wykończenia. - Została ona przez nas przespana - uważa Wiesław Liszka - Za swoją niefrasobliwość omal nie zostaliśmy skarceni w ostatniej minucie przed przerwą. Na szczęście na wysokości zadania stanął Piotrek Surzyn - podkreśla Liszka.
Kibice długo czekali na pierwsze trafienie w barwach Górnika Macieja Stolarza. - W przerwie starałem się go motywować, że przecież potrafi pociągnąć grę. Cieszę się, że odniosło to skutek - zauważa Liszka. - W zespole nie ma żadnych podziałów na "gwiazdy" i "młokosów". Naszą siłą jest kolektyw. Jeśli przeciwko Cracovii II znowu w tyłach zagramy "na zero", to z pewnością uda nam się coś strzelić. Na razie młodzieńcza fantazja w połączeniu z kilkoma rutyniarzami tworzy dla przeciwników wybuchową mieszankę - kończy Wiesław Liszka.
- Cóż mogę powiedzieć - westchnął trener Karpat Jerzy Buś. - Biednemu zawsze wiatr w oczy. W trakcie zimowej przerwy z zespołu odeszło pięciu zawodników, kolejnych trzech przeciwko Górnikowi nie mogło zagrać z powodu kartek i kontuzji, więc w składzie z konieczności znalazło się 5 juniorów. Dwa gole sprezentował rywalom bramkarz - dodaje Jerzy Buś.
Autor: WJ
Tagi: górnk