Kto tu wpuścił dziennikarzy?
Treść
Oświęcimski radny Piotr Kućka podczas ostatniej sesji Rady Miasta zadał publicznie pytanie: "Kto zaprosił dziennikarzy na spotkanie członków Kapituły Medalu Miasta?" Ponadto w kuluarach dziennikarze mogli usłyszeć z ust innego z samorządowców, że "obecność mediów na Kapitule to było chamstwo".
Na spotkaniu, o którym mowa, a które wczoraj opisaliśmy na naszych łamach, członkowie Kapituły opiniowali wniosek prezydenta Janusza Marszałka o przyznanie Medalu Miasta dziennikarzom - Józefowi Rusinkowi i Stanisławowi Bubinowi. Kapituła wniosek prezydenta odrzuciła. Tylko jeden jej członek wstrzymał się od głosu (radna Małgorzata Margol), reszta była przeciw, m.in. radny Kućka.
Teraz ten sam radny publicznie pyta, kto tych dziennikarzy zaprosił. Odpowiadam zatem panu radnemu, jako że znalazłam się w niewielkim gronie tych, którzy ośmielili się obserwować obrady Kapituły.
Panie radny, nikt mnie nie zapraszał, bo też nikt nie musiał! Spotkanie było otwarte. Mógł na nie przyjść nie tylko dowolny dziennikarz, ale i każdy mieszkaniec Oświęcimia. I jeden z nich także się pofatygował do urzędu (szkoda, że tylko jeden). Może i on chciał na własne uszy usłyszeć, jakich argumentów używają radni przy opiniowaniu wniosków?
Jako dziennikarze żyjący w tym mieście mamy obowiązek śledzić bieżące wydarzenia - i robimy to. Nadawanie zaszczytnych tytułów i medali w imieniu nas, mieszkańców, czy finansowanie z naszej, podatników, kieszeni - nagród dla zasłużonych osób, również nas interesuje. Więc kiedy pojawił się formalny wniosek pana prezydenta w sprawie Medali Miasta, najzwyczajniej w świecie dowiedziałam się w Biurze Rady, kiedy odbędzie się posiedzenie Kapituły. Ot co!
W tym miejscu, trzymając się poetyki pana radnego, mogłabym spytać: kto pana namówił, by zadać publicznie takie pytanie? Bo jeśli zadał je pan tak sam z siebie, to trudno w tym dostrzec jakikolwiek sens! W czym niby mogli przeszkadzać cichutko siedzący dziennikarze w czasie OTWARTYCH obrad Kapituły?! No chyba, że pan radny wychodzi z założenia, że głosowałby inaczej pod nieobecność dziennikarzy i ich kamer. Gdyby wszystko odbywało się bez świadków, za zamkniętymi drzwiami... Czy o to chodzi?
Jednym z podstawowych zadań dziennikarza w demokratycznym kraju jest uważne patrzenie władzy na ręce, śledzenie jej poczynań i rzeczowe informowanie o tym mieszkańców (wyborców). Czasy, kiedy dziennikarzom mówiono, co mają pisać i jak, oraz czego nie wolno im tykać, czasy, gdy cenzura sprawdzała każde zdanie, dawno się skończyły. Choć, przyznaję, że niektórzy do dziś, niestety, nie porzucili nawyku podlizywania się notablom i nadal piszą dokładnie tak, jak władza chce (na szczeście jest ich juz dziś bardzo niewielu). Przyzwoici ludzie zwą lizusów "czopkami", albo jeszcze dosadniej. Z pozycji "czopka" trudno obserwować, a co dopiero obiektywnie oceniać poczynania decydentów. Zapewne słabo stamtąd widać - tak przypuszczam opierając się na zdrowym rozsądku, bo osobiście zawsze przyglądałam się władzy z zupełnie innej pozycji.
Kiedy zniesiono cenzurę, byłam młodym człowiekiem, ale dobrze pamiętam tamte czasy i wcale za nimi nie tęsknię. A pan, panie radny?
Alicja Bartuś
Autor: WJ
Tagi: kapituła