Koło Łowieckie "Cyranka"
Treść
W Kole Łowieckim "Cyranka" w Oświęcimiu pełną parą trwają przygotowania do zimy. Myśliwi mają co robić, biorąc pod uwagę, że pod opieką oświęcimskiego Koła jest ponad 2 tys. hektarów.
- Nie tylko zwierzęta przygotowują się do zimy. Każdy myśliwy wcześniej musi sprawdzić swoje paśniki, posypy. Przed sezonem koło musi przygotować sobie karmę: zbieramy liściarkę, siano, kupujemy kiszonkę, pszenicę, kukurydzę, owies. Potem pobiera w zależności od potrzeb - mówi Marek Waliczek.
Dlatego, jego zdaniem, aby zostać myśliwym z prawdziwego zdarzenia, trzeba mieć powołanie. - Wielu moich starszych kolegów chciało, aby ich synowie polowali, ale okazało się, że ich to nie interesuje. Pomimo tego, że zostali wprowadzeni w tajniki sztuki i mieli świetne warunki, żeby nimi zostać. Jest to hobby, które jednak wymaga dużego poświęcenia także ze strony rodziny. Wiadomo, że myśliwego nie ma w domu przez kilka dni, a często polowania odbywają się w soboty lub niedziele, gdy większość ludzi spędza czas ze swoimi najbliższymi. Z kolei w tygodniu przychodzi budować paśniki czy dokarmiać zwierzynę - twierdzi myśliwy, przyznając, że jest to hobby nie tylko czasochłonne, ale także drogie.
Nie chodzi tylko o broń i inne wyposażenie. Od pewnego czasu obowiązują także nowe przepisy, zgodnie z którymi, szkody wyrządzone przez zwierzynę pokrywają koła.
- Są to pieniądze, które jako koło wygospodarowujemy, czyli także z naszych składek czy kwot otrzymanych za zwierzynę. Bywa, że i tych pieniędzy brakuje i wtedy trzeba je wyłożyć z własnej kieszeni. Ponadto na zimę należy zaopatrzyć się w karmę dla zwierząt, nie mówiąc już o utrzymaniu domku myśliwskiego - naszej bazy - wylicza Marek Waliczek, które przejął tradycje łowieckie po dziadku oraz ojcu i poluje od 19 lat. Obecnie kontynuują je także jego synowie Kacper i Hubert.
Autor: WJ
Tagi: kołołowieckie