Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Finał był, pucharu ani śladu

Treść

Piłkarze Soły Oświęcim okazali się najlepsi w rozgrywkach Pucharu Polski na szczeblu oświęcimskiego podokręgu, pokonując w finale Przeciszów 4-1 (2-1). Wraz ze zdobyciem tego trofeum nie poszły żadne gratyfikacje. Działacze z lokalnej centrali nie zdobyli się nawet na ufundowanie pucharu. Nie było też nikogo, kto podziękowałby piłkarzom za walkę.

Finał Pucharu Polski, w którym spotkały się drużyny z oświęcimskiej klasy A był wielkim wydarzeniem dla drużyny wiejskiej. Nie dość, że niemal całą widownię stanowili goście, to wśród nich obecny był wójt Przeciszowa Józef Klimczyk. Na równi z innymi kibicami zagrzewał swoich pupili do walki, nie zwracając uwagi na padający deszcz. Trzeba jednak kochać sport, żeby poświęcić niedzielę. Oświęcimscy włodarze kilka razy deklarowali chęć pomocy Sole, która będzie obchodzić 85-lecie, ale chyba na tym się skończyło. Próżno było szukać na stadionie kogoś z oświęcimskiego magistratu.

Mecz finałowy był pojedynkiem dwóch snajperów oświęcimskiej klasy A; Sławomira Frączka z Przeciszowa oraz Wojciecha Pietraszki z Soły. Zwycięsko z niego wyszedł ten drugi, dwukrotnie wpisując się na listę strzelców, a raz notując asystę. - Sławek Frączek sieje postrach na ligowych boiskach, ale nasz "Pietruszka" jest bez wątpienia lepszy - uważa trener Soły Dariusz Kot. - Po tym poznaje się rasowego snajpera, że w trudnych momentach potrafi przechylić szalę zwycięstwa. Wydawało się, że tracąc bramkę na 1-1 w 45 min, Przeciszów złapie "wiatr w plecy" i będzie z nami "jechał" po przerwie. Tymczasem Pietraszko sprowadził rywali na ziemię, trafiając po raz drugi w czwartej minucie dodatkowego czasu gry - dodaje.

- Nie traktowałem tego meczu jako jakiejś prywatnej rozgrywki z zawodnikiem Soły - mówi Sławomir Frączek, grający trener Przeciszowa. - Najważniejsze jest dobro drużyny. Bramki w finale PP traciliśmy po szkolnych błędach. Wszystkiego nie da się wygrać. W ostatnich 23 spotkaniach, rozegranych w tym roku, była to nasza druga porażka. Dobrze, że teraz nam się ona przytrafiła. Niektórzy byli przekonani o swojej świetności. To był dla nich mały wstrząs. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale odczuliśmy brak doświadczonego Ogrodnika. Grający na stoperze Mirosławski w trudnych chwilach po prostu stracił głowę. Po przerwie musieliśmy się odkryć, więc konsekwencją tego były kolejne bramki dla Soły - dodaje Sławomir Frączek.

W Sole liczą, że działacze w podokręgu jeszcze się obudzą i jako nagrodę ufundują zawodnikom choćby komplet koszulek. - W tak tragicznej sytuacji finansowej jeszcze nie byliśmy, więc każda forma pomocy jest dla nas dobra. Wygraliśmy w końcu na tym szczeblu 5 spotkań w niezłym stylu, raz odprawiając z kwitkiem czwartoligowego Górnika Brzeszcze. Chciałbym podziękować chłopcom za walkę, chociaż nie dostają nic z zamian, a na frekwencję na treningach nie mogę narzekać. W każdej wiosce zawodnicy za grę otrzymują parę groszy i na dodatek jakieś piwko od prezesa. U nas o czymś takim można jedynie tylko pomarzyć. Dobra atmosfera zawsze była jednak siłą Soły i tak jest dzisiaj - dodaje trener Kot.

Szkoleniowiec już myśli o tym, jak pokonać Przeciszów w walce o awans do "okręgówki". - Pocieszam się tym, że wiosna w naszym wykonaniu zawsze jest lepsza. W lutym staramy się wyjechać na kilka dni na obóz, ale nie wiem, czy w tym roku będzie nas na to stać - kończy trener Kot.



Autor: WJ

Tagi: piłka nożna pilka nozna soła sola