Dwory Unia rozgromiły GKS Tychy 9-1
Treść
Hokejowi mistrzowie Polski rozgrywają ostatnio mecze z potencjalnymi kandydatami do walki o "złoto". Po zwycięskim dwumeczu nad Podhalem tym razem formę oświęcimian miał sprawdzić tyski GKS, ale i on został odprawiony z pokaęnym bagażem goli 9-1 (3-0, 3-0, 3-1). Dzisiaj (godz. 17) ciąg dalszy "nowotarskiego serialu". Oświęcimianie podejmują Podhale Nowy Targ.
Obrońcy tytułu mistrzowskiego już po raz trzeci tak samo rozpoczynają mecz z potencjalnymi rywalami do gry w finale, czyli od szybkiego prowadzenia. To świadczy o tym, że oświęcimscy napastnicy są w dobrej formie, ale do większego wysiłku nie zmuszają ich także bramkarze. GKS Tychy w I tercji pozostawił w Oświęcimiu po sobie lepsze wrażenie niż rozreklamowane Podhale, ale także przegrywał 0-3. Dlaczego? Bo oświęcimscy napastnicy urządzili sobie polowanie na Zająca, któremu wchodziło dosłownie wszystko. Tyscy działacze od kilku lat budują drużynę na miarę finału, wzmacniając jej siłę ognia, ale zapominają, że najpierw trzeba mieć dobrego bramkarza, ale nic nie ujmując Zającowi i Sobeckiemu, raczej nie będą oni podporą GKS. - To fakt, że pierwsza tercja nie wyszła Zającowi, ale następne dwa gole były wynikiem indywidualnych błędów w środku pola - tłumaczył po meczu trener GKS Pavel Hulva, który miał chyba na myśli okoliczności straty drugiej bramki. Cóż z tego, że Gretka wypłacił na środku tafli "minę" Jakubikowi, skoro w ten sposób powstała luka na prawej obronie i Rzimsky skorzystał z okazji. - Potem dałem szansę Sobeckiemu, ale od II tercji Unia miała przygniatającą przewagę. Po prostu nas rozjechała i bramkarz nie miał solidnego wsparcia ze strony obrońców. Uważam, że mamy na tyle mocny skład, że musimy unikać takich kompromitujących wpadek - dodał tyski szkoleniowiec.
- Całe szczęście, że uniknęliśmy tutaj "dwucyfrówki" - mówił zaraz po meczu Artur Ślusarczyk, lewoskrzydłowy pierwszego ataku GKS. - Nie można wygrać z mistrzem Polski na jego terenie, seryjnie marnując "setki". Sam zawiniłem trzecią bramkę - bił się w piesi Artur Ślusarczyk. Chyba było mu wstyd, że jego formacja, która w reprezentacji narodowej odgrywa główną rolę, "dostała" w sumie 6 goli. - Cóż z tego, że w strzałach wygraliśmy pierwszą tercję 16-9, skoro bramki strzelali tylko gospodarze. U siebie postaramy się wziąć rewanż - zapewnił Ślusarczyk.
- Aż boimy się wejść do szatni. Ciekawe co powie trener - drżał Piotr Sarnik.
- Myślę, że nasz repertuar bramkowy zaspokoił gusta najwybredniejszych kibiców. Dużo było zagrań "z klepki". Postaramy się taką formę utrzymać do ćwierćfinału Pucharu Kontynentalnego - stwierdził II trener Dworów Stanisław Małkow.
Autor: WJ
Tagi: hokej unia dwory dwory-unia unia-dwory uniadwory dworyunia