Dla karpi za gorąco ?
Treść
Na brzegach stawów hodowlanych wokół Oświęcimia pojawiły się śnięte ryby. Dyrektor Przedsiębiorstwa Produkcji i Hodowli Ryb Słodkowodnych w Krakowie, Oddział w Grojcu Lech Szarowski uspokaja, że skala śnięć jest ograniczona, ale na razie nie jest w stanie podać ich dokładnych przyczyn.
- Wzdłuż brzegów stawów w okolicach ogródków działkowych "Witaminka" leżą ryby, gniją i nikt ich nie sprząta - zaalarmował nas jeden z czytelników. - To może grozić epidemią. Tam często można spotkać się kąpiące się dzieci i żerującą zwierzynę, która roznosi śnięte ryby po okolicy. Próbowałem zainteresować sprawą wydział ochrony środowiska starostwa powiatowego. Okazało się, że sprawę znają, ale z ich strony nie było jeszcze żadnej reakcji.
W grojeckim przedsiębiorstwie, gdzie zwróciliśmy się o wyjaśnienie sprawy, stwierdzono, że opinie o masowym padaniu ryb są mocno przesadzone. - W stawie "Krzemińczyk", o którym jak się domyślam jest mowa, jest 25 tys. sztuk ryb. Statystycznie rzecz biorąc, to co znalazło się na brzegu stanowi więc niewielki ułamek. Oczywiście jest to dla nas bolesne, ale nie jest to katastrofa i z takimi rzeczami musimy się liczyć w hodowli. W naszej terminologii są tzw. śnięcia kapiące, to znaczy rozłożone w czasie - mówi dyrektor Lech Szarowski, który zaznacza, że podobne problemy mają w tym okresie także inne gospodarstwa. Nie potrafi podać jeszcze faktycznej przyczyny zjawiska. Na razie można tylko przypuszczać, że jest to efekt gorących dni i podniesienia się temperatury wody w stawie aż do 30 stopni.
Ma nadzieję, że nie jest to początek chorób, które dziesiątkowały stawy w latach 60. czy 70. W każdym razie w przedsiębiorstwie podjęto już kroki, aby poprawić stan wody w stawach. Twierdzi jednak, że nie jest proste, zważywszy, że 1 hektar stawu to 15 mln litrów wody.
Odpiera zarzut, że martwe ryby nie są usuwane. - Trudno być naraz we wszystkich miejscach, ale systematycznie sprzątamy brzegi. Nie ma żadnego zagrożenia z tego powodu - dodaje dyrektor Szarowski.
Autor: WJ