Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Chłopcy do bicia

Treść

Skoro Unia Oświęcim nie robi "sztycha" z beniaminkiem wojewódzkiej ligi juniorów, to z kim ma zdobywać punkty?


Tak słabego sezonu w małopolskiej lidze juniorów Unia Oświęcim jeszcze nie miała, nawet przed kilkunastoma laty, za czasów gry w śląskiej "emce". Do tej pory porażki tłumaczono tym, że podopieczni Henryka Snadnego grali w "górą" tabeli. Przyszła kolej i na spotkanie z "dołem". Nie zmieniło się nic. Oświęcimianie przegrali w Brzesku z Okocimskim 2-5 (1-2). Skoro nie potrafią wygrać nawet z beniaminkiem, to już chyba z nikim. Nie przypadkiem zatem są na dnie tabeli.

Nie trzeba było długo czekać, by minimalizm Unii został ukarany. Młodzież szybko rozgrzeszała się z wcześniejszych porażek, wierząc, że z przeciwnikami, będącymi w ich zasięgu, poradzą sobie bez problemu. Nie ma jednak żadnych gwarancji, że beniaminkowie będą oddawać punkty za darmo. W "emce" punktów trzeba szukać przede wszystkim na własnym boisku. Boleśnie przekonali się o tym w Brzesku piłkarze Unii.

Okocimski przed meczem z Unią miał zerowe konto punktowe. Tydzień wcześniej, został rozbity przez Wawel Kraków 1-8. Dla drużyny z Brzeska był to zatem mecz ostatniej szansy. Na wysokości zadania stanął sędzia, który podyktował przeciwko Unii 4 rzuty karne!!! - W swojej trzydziestoletniej trenerskiej karierze po raz pierwszy spotkałem się z podobnym sędziowaniem - złości się Jacek Pędrys, który, w zastępstwie chorego Henryka Snadnego prowadził zespół. - Do jednej "jedenastki" nie można było się przyczepić. Jedną rywale przestrzelili. Być może znudziły im się karne. Rozjemca wiedział, kiedy w nas uderzyć. Przy wyniku 1-0 wskazał "na wapno" za zagranie ręką. Piłka tylko otarła się o dłoń naszego rywala. Nie wiem, czy ten pan oglądał ostatni mecz Polski z Anglią. Tam po wyraźnym odbiciu się piłki od ręki, bez zamierzonego ruchu, rozjemca pozostawał obojętny. Po raz drugi wkroczył do akcji, kiedy "złapaliśmy kontakt" bramkowy z przeciwnikiem - dodaje szkoleniowiec.

Oczywiście nie wszystko można zrzucić na słabe sędziowanie. Winy przede wszystkim należy szukać u siebie. Nie po raz pierwszy między słupkami kompromituje się Miłosz Liszka, który już w 7 min wpuścił "pachowca". To nic, że później miał kilka udanych interwencji. Jego błędy po raz kolejny ustawiły spotkanie. Cieniem zawodnika z wiosny jest Sławomir Parysz. Po jednym meczu z Dunajcem "wypalił" się Mateusz Mazur. Chcąc w "emce" walczyć o punkty, cała "maszynka" musi funkcjonować bez zarzutu. Przy tylu słabych ogniwach, musiało się tak skończyć.

Druga sprawa dotyczy obrońców. Zagrali oni wręcz katastrofalnie. Paluch z Mączką po kwadransie gry nadawali się do wymiany. W ich ślady poszedł Kubicki. - Ten z kolei przestał się nawet pokazywać na treningach, a to jest niedopuszczalne. Jest przecież uczniem klasy piłkarskiej i wobec niego zostaną wyciągnięte konsekwencje - podkreśla Jacek Pędrys.

Zawodnicy muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcą walczyć. - Nikogo nie będziemy trzymać na siłę - uważa Jacek Pędrys. - W juniorach młodszych jest sporo zdolnej młodzieży, z '88 rocznika. Zawodnicy przynajmniej będą walczyć, a nie chodzić po boisku niczym książęta. W Brzesku nie mogę mieć zastrzeżeń jedynie do Czerwika - kończy Jacek Pędrys.


Autor: WJ

Tagi: unia