Bez łatwych wytłumaczeń
Treść
Ponad 350 mieszkańców Oświęcimia i okolic ma dzięki Państwowemu Muzem dobre i stabilne źródło utrzymania.
Pośród szumu informacyjnego wywołanego czwartkowym protestem grupki osób pod Państwowym Muzeum KL Auschwitz-Birkenau, w atmosferze rzucanych przez prezydenta miasta oskarżeń o manipulowanie w Warszawie sprawami grodu nad Sołą, rozpoczyna się dziś w Krakowie dwudniowa konferencja pt. "Edukacyjna rola Oświęcimia". Konferencja tym ważniejsza, że na każdym kroku możemy się dziś przekonać, jak nikła jest wiedza o roli Muzeum nie tylko dla Polski i świata, ale i dla samego miasta. Dowodem na to jest choćby wspomniany protest.
Wszyscy wiedzą, jak ważnym symbolem dla świata jest były obóz, jak ważny jest to symbol dla Polaków - w żadnym innym miejscu na Ziemi nie zginęło nas tak wielu. Ta najważniejsza, symboliczna funkcja Muzeum, przesłania jednak wielu osobom funkcje pomniejsze, prozaiczne. Zwolennicy tezy o negatywnym wpływie muzeum na rozwój miasta skłonni są traktować tę placówkę jako twór całkowicie obcy, narzucający nam siłą swe warunki. Tymczasem - nawet traktując rzecz czysto materialnie - łatwo zauważyć, że taki obraz nie jest prawdziwy.
Muzeum jest obecnie jednym z największych pracodawców w mieście i powiecie. Zatrudnia etatowo prawie 250 osób i podpisało kontrakty na świadczenie usług z ponad setką przewodników. 350 mieszkańców Oświęcimia i okolic ma dzięki temu dobre, stabilne źródło utrzymania.
"Czysta idea"?
Skąd muzeum bierze pieniądze? Teoretycznie mogłoby - wzorem wielu miejsc na świecie - zarabiać na biletach wstępu. W ubiegłym roku przyjechało tutaj 400 tysięcy turystów; połowa z Polski, reszta z zagranicy, głównie z USA, Niemiec, Izraela, Włoch i Skandynawii. Sęk w tym, że już przy tworzeniu Muzeum założono, iż wstęp do Państwowego Muzeum będzie bezpłatny - i zasada ta pozostaje święta do dziś. Oprócz względów czysto etycznych, chodzi o to, by nie ograniczać nikomu dostępu do tak ważnego miejsca.
Środki na utrzymanie instytucji muszą więc pochodzić z innych źródeł. Połowę kosztów jej funkcjonowania pokrywa budżet państwa. Druga część to wpływy ze sprzedaży książek, marża od przewodników, opłata od dzierżawcy parkingu, od sprzedawców kwiatów i pamiątek. Oświęcimski Strategiczny Program Rządowy z 1996 roku - jak twierdzili w czwartek protestujący - przewidywał docelowo wyprowadzenie całej niemuzealnej działalności (parkingu, sklepików, gastronomii...) z terenu muzeum. Nie było jednak mowy o tym, że działalność ta zostanie oddana np. prywanym spółkom. Można bowiem ją wyprowadzić - pozostawiając jednocześnie w gestii muzeum. Tym bardziej, że - jak wynika z dotychczasowych doświadczeń - lepiej jeśli część tej działalności - np. sprzedaż wydawnictw historycznych, odbywa się pod kontrolą państwowej placówki.
Gdyby dzisiaj odebrano Muzeum możliwość prowadzenia działalności gospodarczej, to oznaczałoby to najprawdopodobniej tylko jedno: konieczność podwojenia dotacji z budżetu państwa, bo przecież to właśnie państwo polskie utrzymuje Muzeum. Wprawdzie Muzeum otrzymuje także wsparcie z zagranicy - wielkie zasługi ma tu zwłaszcza Fundacja Laudera oraz Fundacja Pamięci Ofiar Obozu Auchwitz-Birkenau - ale są to wyłącznie pieniądze przeznaczane na konkretne projekty konserwatorskie i edukacyjne.
Ewentualne odebranie muzeum prawa prowadzenia działalności parakomercyjnej musiałoby się więc wiązać z dyskusją: jak zapewnić tej placówce środki na funkcjonowanie. W trakcie tej dyskusji padną zapewne pytania ostre i trudne, np.: "czy tylko państwo polskie utrzymywać ma miejsce-symbol całego świata?" Albo: "dlaczego na tym, na czym dotychczas zarabia muzeum, dając pracę tylu ludziom - mają zarabiać prywatne firmy?" Takie pytanie w mieście już pada i mało kto wierzy, że w zamieszaniu, które próbuje się w tej sprawie wywołać, chodzi jedynie o "czystą ideę" wynikającą z OSPR...
Oświęcim edukacyjny
- My jesteśmy jedyni w świecie, mamy coś, czego inni nie mają: oryginalne miejsce, teren i pozostałości poobozowe - podkreśla Krystyna Oleksy - Nie jesteśmy takim muzeum holokaustu, jak te, które zbudowano po wojnie, choć często przedstawiają nas jako jedno z trzech najważniejszych w tym względzie miejsc na świecie. My jesteśmy Muzeum Auschwitz. Naszym obowiązkiem jest upamiętniać wszystkie ofiary tego miejsca. Uczymy o ludobójstwie, o Polakach, o Żydach, o Cyganach, o rosyjskich jeńcach. O wszystkich musimy pamiętać. Ludzie przychodzą tu przede wszystkim po to, żeby skonfrontować swą wiedzę i swe emocje z realnym miejscem. Trzeba to koniecznie wykorzystać. Bo tutaj inaczej uczy się historii. Usłyszeć można często: "nigdy więcej Auschwitz", ale żeby to mówić świadomie, trzeba poznać miejsce i mechanizmy, które doprowadziły do jego powstania.
Odbywająca się dziś i jutro konferencja dotyczy właśnie tego problemu - edukacyjnej roli Oświęcimia. Muzeum zgłosiło projekt, aby planowane Centrum Edukacyjne było jego integralną częścią. Zdaniem kierownictwa placówki, przemawiają za tym argumenty merytoryczne i finansowe. - Mamy pracowników, którzy są wysokiej kasy specjalistami - podkreśla dyrektor Oleksy - Przykładowo: kiedy waszyngtońskie Muzeum Holokaustu opublikowało parę lat temu monografię dotyczącą Auschwitz, to 40 procent autorów tej pracy stanowili nasi pracownicy. To są nazwiska w świecie. Mamy porządną bibliotekę, z 25 tys. książek, dobrze wyposażone sale seminaryjne. Tu nie trzeba by budować czegoś od podstaw. Tym bardziej, że utrzymujemy żywe kontakty międzynarodowe, zawarliśmy umowy z uniwersytetami, wyjeżdżamy na seminaria. Centrum Edukacyjne byłoby dla nas formą rozszerzenia działalności.
Dyrekcja Muzeum podkreśla, że powstanie Centrum Edukacyjnego w żadnym wypadku nie przeszkadza w jednoczesnym tworzeniu szkoły wyższej. Zresztą samo Muzeum zainteresowane jest pojawieniem się studentów, zwłaszcza na kierunkach takich, jak: prawo międzynarodowe, historia, socjologia, politologa, germanistyka, czy anglistyka. - Zupełnie nie wiem, skąd się wzięły głosy, że Muzeum było wrogiem szkoły! - dziwi się Krystyna Oleksy - My przecież nie mamy żadnych aspiracji, żeby tworzyć szkołę wyższą. Mamy w pobliżu dwa uniwersytety, z którymi współpracujemy. Centrum Edukacyjne ma służyć dokształceniu młodzieży i nauczycieli.
Wykorzystać szanse
Na Zachodzie w ostatnich latach zaczęły powstawać rządowe programy edukacji o holokauście. Np. w Szwecji nauczanie to włączono do programu szkolnego. Odwiedzenie Oświęcimia staje się więc w wielu krajach nieomal obowiązkiem. Stwarza to kolejną szansę nie tylko dla muzeum, ale i dla miasta, które będzie najprawdopodobniej odwiedzane przez jeszcze większe rzesze ludzi. Czy potrafimy tę szansę wykorzystać?
Po odnowieniu przez amerykańskich Żydów oświęcimskiej synagogi, prawie każda grupa realizująca program w Muzeum zwiedza również ten, położony w centrum miasta, obiekt. Po raz pierwszy w dziejach zagraniczne grupy turystów-pielgrzymów przejeżdżają przez most Piastowski - na drugą stronę Soły.
- Niestety, często jest tak, że po zwiedzeniu synagogi grupy nie mają co robić w mieście - komentuje Krystyna Oleksy - Nie ma kawiarenek, sklepów z pamiątkami. W rynku są sklepy z lodówkami, telewizorami itp. Są oczywiście potrzebne mieszkańcom, ale to nie one tworzą warunki i klimat do przyjmowania tysięcy gości ze świata. W mieście brakuje również przyzwoitego schroniska.
Mimo że trąbi się o tym od kilkunastu lat, na razie nie ma nadziei, że coś się poprawi. Kierownictwo muzeum ubolewa, że w tej sytuacji próbuje się czynić z tej placówki jednego z winowajców trudnej sytuacji gospodarczej miasta (?!).
Istnienie muzeum jest z pewnością dla miasta utrudnieniem, niesie za sobą pewne ograniczenia, np. inwestycyjne, budowlane. W jakimś stopniu rekompensatą dla mieszkańców miał być OSPR. Czy jest? To fakt, że co roku kolejne pieniądze na realizację rządowego programu trzeba wyrywać ministrom z gardła, i że są to zawsze pieniądze mniejsze od oczekiwanych. Ale też: ile 40-tysięcznych miast w Polsce jest obiektem takiego zainteresowania rządu? Ilu udało się choćby poprawić miejskie drogi i chodniki - za pieniądze z centrali?
Niektórzy wyobrażają sobie, że gdyby nie muzeum, Oświęcim byłby kwitnącym miastem. Inni lubią dopowiedzieć, że wszystko u nas blokują Żydzi. To bardzo wygodne. Można w ten sposób wytłumaczyć własną nieudolność.
Ale jest to wytłumaczenie zabójcze - nie dla muzeum, lecz dla samego miasta.
Autor: Alicja Bartuś